Piotr Żuk
(Komentarz Demokratesa: wstyd to niemały nie mieć pojęcia, w jakim świecie się żyje; spójrzmy na poniższą diagnozę obecnej sytuacji geopolitycznej zawartą w poniższym tekście; zestawmy ją sobie z szeroko znanymi radami, których  Zbigniew Brzeziński udziela Ameryce w sprawie Rosji i świata)
 
W czasie oficjalnych obchodów rocznicy 25 lat zmiany systemu w Polsce i w Europie Wschodniej wygłaszano wiele banałów o „demokracji” i „niepodległości”. Zabrakło jednak przy tej okazji chłodnych analiz z perspektywy zmiany układu sił w świecie. A jak po każdej radykalnej zmianie, również po 1989 r. zostali przegrani i wygrani w tej rozgrywce. Nie tylko w obrębie poszczególnych społeczeństw, ale na poziomie całych regionów świata. Czy mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej tylko coś zyskali (jak głosi oficjalna wersja prawdy), czy też coś stracili? A może cały region został zepchnięty do drugiej ligi w układzie sił w Europie? Odpowiedź wymaga głębszej refleksji. 
 
 
W tym roku mówiono również o 15 latach obecności Polski w NATO. Zapominano dodać, że to także smutna 15 rocznica bombardowań NATO na obszarze byłej Jugosławii. I wbrew dzisiejszym głosom polskich mediów, które twierdzą, że na Ukrainie rozgrywa się największy konflikt zbrojny w powojennej Europie, najwięcej ofiar było w wojnie domowej w Jugosławii. Warto pamiętać, że nie tylko wojna w Iraku była pogwałceniem umów międzynarodowych i poligonem propagandy amerykańskiej, ale te same zjawiska miały miejsce podczas bombardowań Serbii w 1999 roku. Rozbicie Jugosławii może być przyczynkiem do refleksji nad losami krajów Europy Wschodniej, które straciły znaczenie w międzynarodowej konkurencji. Być może to była stawka w tej politycznej grze?
 
Prof. Marek Waldenberg w świetnej książce pt. „Rozbicie Jugosławii” stawia tezę, że podział tego bałkańskiego kraju miał przyczyny zarówno wewnętrzne, jak i zewnętrzne. Do tych pierwszych zalicza separatyzm słoweński i chorwacki sztucznie podsycany przez media i lokalne elity władzy od końca lat 80. Nie wynikało to w żaden sposób z tego, że Jugosławia była więzieniem narodów – to zupełnie fałszywa teza. Zdaniem prof. Waldenberga „polityka narodowościowa w Jugosławii należała do najbardziej liberalnych w Europie”. Gruntem dla ruchów nacjonalistycznych był – jak to często bywa – kryzys ekonomiczny lat 80.
 
Jeżeli chodzi o pozakulisowe czynniki zewnętrzne, to głównymi aktorami na scenie były rządy niemiecki i austriacki oraz Watykan. Jak podaje Andreas Zumach, genewski dziennikarz i specjalista od spraw międzynarodowych, niemiecki wywiad BND już od lat 80. podejmował działania na rzecz antagonizmów etnicznych na Bałkanach. Na scenie oficjalnej – jak opisuje to dokładnie prof. Waldenberg - rząd RFN wraz z Austrią i Watykanem w różny sposób zachęcały Chorwatów i Słoweńców do secesji, która zapoczątkowała wojnę domową.
 
Pojawia się od razu pytanie o powody tych działań. Po pierwsze, istniały dawne animozje historyczne – sugerowana wielokrotnie ciągłość między polityką Niemiec i Austro-Węgier od połowy XiX w. a antyjugosłowiańską polityką RFN. Znamienne, że to niemiecka prawica wywierała największy nacisk na rząd RFN by wspierał secesję – szczególne zasługi na tym polu miała katolicka prawica z CSU. Jak twierdzi prof. Waldenberg również historia II wojny światowej rzucała się cieniem na wydarzenia na Bałkanach - potężny antyfaszszystowski ruch oporu w Jugosławii, który rozbił dziesiątki tysięcy żołnierzy niemieckich traktowany był w Niemczech jako głównie ruch serbski. W przeciwieństwie do Chorwatów którzy kolaborowali z faszystowskimi Niemcami (ruch chorwackich Ustaszy, którzy łączyli fanatyzm katolicki, z nacjonalizmem i konserwatyzmem pomagał Niemcom zwalczać lewicową partyzantkę i wspierał tępienie Żydów, Serbów i Romów).
 
Z powodu podobnych uwarunkowań historycznych Watykan popierał secesję katolickiej Chorwacji – w 1991 Genscher mówił szefowi francuskiego MSZ, że „ otrzymał z Watykanu naglące wezwanie, by RFN uznała niepodległość Chorwacji”. 
Najbardziej jednak przekonującym wyjaśnieniem nacisków zewnętrznych na Jugosławię jest teza o „geopolitycznej koncepcji uzależnienia ekonomicznego i politycznego całej Europy Środkowo-Wschodniej, z Bałkanami włącznie”. Obecne relacje ekonomiczne między Wschodem i Zachodem Europy mogą potwierdzać tego typu odczucia.
 
Będąc ostatnio w Serbii spotykałem się z powszechną tęsknotą za Jugosławią. Trudno się dziwić. Dziś średnia pensja wynosi w Serbii ok. 300 euro. Nieco lepiej – 400-450 euro w Rumunii. Bułgaria jest nawet poniżej rumuńskiego progu. Jest jeszcze Polska z młodym „pokoleniem 1600 zł”. I choć są pewne różnice pomiędzy krajami Europy Wschodniej, to jest jednak – szczególnie z perspektywy Zachodu – sporo podobieństw. Generalnie Europa Wschodnia przestała być konkurencyjna dla zachodniego kapitału i przemysłu – cały park przemysłowy na Wschodzie albo został sprzedany albo zniszczony. Większość towarów spotykanych w krajach Europy Wschodniej to są produkty wytworzone na Zachodzie. Rynek Europy Wschodniej został podbity i zajęty przez zalew towarów wyprodukowanych w innych częściach świata. Czy Zachód ma interes, aby dzielić się ze wschodnimi sąsiadami zdobyczami najnowszej technologii? Nie ma żadnego. A co oferuje (poza rynkami zbytu) i eksportuje wschodnia część kontynentu? Głównie tanią siłę roboczą.
 
Zwycięzcy zimnej wojny wzięli wszystko co było do wzięcia. W tym kontekście słowa Samira Amina, znanego politologa i profesora ekonomii, który twierdzi, że nie będzie wspólnej Europy dopóty, dopóki mieszkańcy jej wschodniej części będą odgrywać dla swych bogatszych sąsiadów rolę europejskich Latynoamerykanów, mają mocne odniesienie w rzeczywistości. Dużo mniejsze pensje, niższy standard życia obywateli oraz zależność ekonomiczna lokalnej gospodarki od zagranicznego kapitału i zachodnich koncernów – to wschodnioeuropejskie realia. Dochodzi do tego wschodnioeuropejski autorytaryzm i nacjonalistyczne uprzedzenia rosnące na glebie frustracji i niepewności socjalnej. Mając to na uwadze warto nieco inaczej spojrzeć na konflikt na Ukrainie i wcześniejsze tzw. „kolorowe rewolucje” ochoczo popierane na wschodzie Europy przez amerykańską administrację. Z innej perspektywy można też dostrzec bardziej realne linie podziałów oparte na interesach, a nie na fałszywych ideologiach.
 
Źródło: tygodnik „Przegląd”, nr 36
 
Streszczenie: polityka Ameryki wobec Rosji i Ukrainy jest w zasadzie ta sama, co uprzednio wobec Jugosławii i innych krajów przekształcanych w rynki zbytu i dostawców taniej siły roboczej 
 
Słowa kluczowe: Piotr Żuk, Europa Wschodnia – krajobraz po bitwie, Samir Amin,  Marek Waldenberg, geopolityka, strategia wobec Rosji, strategia wobec Ukrainy, tania siła robocza, bombardowanie Jugosławii, Jugosławia a Watykan