(Komentarz Demokratesa: nierzadkim pochopnym  twierdzeniom  o osłabieniu kapitalizmu przez obecny kryzys finansowy rzeczywistość   przeczy gwałtownie – kapitał i kapitalizm mają się doskonale; zasadnie można mówić co najwyżej o kolejnej kompromitacji kapitalizmu i jego ideologii)

Szeroko komentowany kryzys finansowy na świecie może mieć zaskakujące konsekwencje, o których mówi się w głównych mediach na razie niewiele. Nie jest mianowicie wykluczone, że najwięksi bankruci najbardziej się na nim obłowią…
 
Kilkakrotnie na łamach „FiM” (39/2008, 42/2008) pisaliśmy o wielkim kryzysie, który przetacza się przez świat. Informowaliśmy o jego przyczynach oraz o tym, że skompromitował on wielki dogmat, w który kazano nam tak długo wierzyć – że państwo nie ma nic do szukania w gospodarce, bo rynek sam się wyreguluje, a niewidzialna ręka rynku wszystkim zrobi dobrze. Okazało się, że nic się samo nie wyregulowało, raczej rozregulowało, niewidzialna ręka walnęła gospodarkę w twarz i „rynek” z płaczem przybiegł do państwa po ratunek.

A państwo podało pomocną dłoń, czyli gotówkę, choć nie bez protestów części obywateli, którzy twierdzili, że niech sobie lepiej bankruci do reszty zbankrutują i poniosą do końca konsekwencje swojej głupoty i brawury. Ponieważ państwa, zapewne słusznie, uznały jednak, że sytuacja jest tak poważna, że zgon wielu banków mógłby doprowadzić do zapaści całej gospodarki, postanowiono jednak bankrutów ratować za pomocą publicznych pieniędzy. Niektóre banki budżety państwa po prostu kupiły, ale większości spośród bankrutów zwyczajnie pożyczono pieniądze. I tu zaczyna się kłopot. Wiele państw i bez kryzysu żyło na deficycie budżetowym, czyli wydawało więcej niż zarobiło i nie miało żadnych znaczących rezerw. Aby pożyczyć ogromne kwoty bankom, trzeba zaciągnąć kredyty, czyli wypuścić obligacje. A ogromną część owych obligacji wykupią od państwa... właśnie ratowane przez nie banki. Innymi słowy – banki, których udziałowcami jest finansowa elita świata, w konsekwencji zarobią ogromne pieniądze na pomocy,  jakiej im udzielono...

Jak wielkie są to obciążenia, niech posłuży przykład Wielkiej Brytanii, której deficyt z roku na rok (z 2008 na 2009) wzrośnie trzykrotnie (!!!) – z 2,6 do 8 procent. Opublikowany właśnie w Londynie plan budżetu wywołał szok i niedowierzanie specjalistów. Niektórzy wręcz wątpią w to, czy pogrążony w recesji kraj udźwignie takie długi. A co mają zrobić społeczeństwa krajów wielokrotnie biedniejszych lub tak zadłużonych jak Polska?

Wiemy już, kto na tych długach zarobi, ale czy wiadomo, kto je będzie spłacał? Oczywiście, że wiadomo – wszyscy obywatele ze swoich podatków. Kryzys będzie miał i inną jeszcze konsekwencję – oto rządy powiedzą obywatelom, że na nic nie ma pieniędzy, trzeba zaciskać pasa, bo są wielkie kredyty do spłacenia. Zatem ci, którzy do kryzysu doprowadzili i omal nie utonęli, zarobią na nim, a ci, którzy ratowali, choć nie byli niczemu winni, do tego interesu jeszcze dopłacą i poniosą dotkliwe konsekwencje spadku poziomu życia. Świadomość tej sytuacji powoli przenika do społeczeństw i budzi cokolwiek nerwowe komentarze. Zaczyna się mówić o grabieży i wielkim przekręcie. Czy będzie z tego rewolucja – tego jeszcze nie wiadomo, ale niewątpliwie będzie wielkie niezadowolenie.



Źródło: Fakty i Mity