Image(Komentarz Demokratesa: zamieszczony poniżej tekst grzeszy jawnie wielkim brakiem precyzji, lecz chyba między innymi o to w nim chodziło)

To, że życie jest systemem pułapek, zauważają tylko osoby o największej spostrzegawczości i odwadze myślowej. Wśród pułapek najbardziej niespodzianych przedstawione niżej pułapki starokawalerstwa zajmują miejsce najbardziej bodaj wyróżnione. Jak wskazuje przy tym wielowiekowe doświadczenie ludzkości, czyhają one głównie na mężczyzn, którzy stan starokawalerski wybierają z gorącego umiłowania samotności. Regułą jest także to, iż wpadają w nie zwłaszcza ci dzielni młodzieńcy, którzy od dzieciństwa o niczym innym nie marzyli bardziej niż o tym, by maksimum czasu poświęcać sprawom nie tylko pożytecznym, ale i pięknym. Jak łatwo zauważyć, cechuje ich często szczególne oddanie sztuce lub pięknu etycznemu, a w każdym razie takim sposobom ścigania piękna, które trudno godzić z pielęgnowaniem tak zwanych wartości rodzinnych i z tworzeniem nowych ludzi w sensie biologicznym.
 
Przykładem i przestrogą niech będą tutaj problemy z samotnością, w które popada człowiek, który swój namiętny estetyzm łączy z moralnym zaangażowaniem w ludzkie sprawy i przez to także z nieprzezwyciężalną potrzebą rozumienia świata. W wielu wypadkach osobnik tego rodzaju wybiera pracę pisarską lub inną pracę twórczą, choć nie jest to - rzecz jasna - los większości. Co tu szczególnie istotne, od najwcześniejszych lat chłopak taki lat marzy namiętnie o tym, by zamieszkać na wysokim poddaszu lub w domu na pustkowiu, gdzie dotrą do niego tylko ludzie do niego podobni, wyczuleni na piękno, ale też na dysharmonię i brzydotę świata. Jeśli słyszał wiele dobrego o benedyktynach i innych średniowiecznych mnichach oddanych samotnie pięknej i pożytecznej pracy, myśli niekiedy o tego rodzaju klasztorze jako schronieniu dla siebie.

Zrozumiawszy, że nie tędy droga, pozostaje „w świecie”, lecz z mniejszym lub większym trudem wchodzi w końcu w posiadanie odpowiedniego dla siebie lokum - mieszkania na czternastym piętrze lub w domu na odludziu za wysokim żywopłotem. Od generalnej zasady niezapraszania do siebie nikogo czyni wyjątki bardzo nieliczne, jak to sobie ongiś wymarzył. Każdą wygospodarowaną chwilę samotności poświęca swym intelektualno-etyczno-estetycznym pasjom. Zarazem jednak, w nieustannej pogoni za pięknem i rozumieniem tego, co niedostatecznie piękne i dobre, folguje przemożnej skłonności do słuchania i dyskutowania, nie bacząc na to, że czyni tym samym w swej niedostępności wielki wyłom. Rozmawia, rozprawia, rozważa namiętnie, pytając o zdanie jak pilny uczeń. Z wdzięczności za pomysły, pytania i wątpliwości chętnie wysłuchuje także osobistych wyznań, udziela porad, gdy jest o nie proszony. Otoczony rosnącym gronem serdecznych przyjaciół, pławi się w ich sympatii i wspólnym rozpoznawaniu rzeczywistości, a im bardziej czuje się potrzebny światu i bliskim, tym częściej ogarnia go uczucie niczym niezmąconej radości. Nie zauważa, nieszczęśnik, że staje się atrakcyjny w bardzo niebezpieczny sposób.

I to nie z tego powodu, że z czasem zaczyna uchodzić za zamożnego. Bo oczywiście, trudno nie obrastać w oszczędności, antyki i inne dobra materialne, gdy się nie wydaje pieniędzy na wyżywienie, ubieranie i kształcenie progenitury, na kupno drogich samochodów, potrzebnych do wymieniania kolejnych towarzyszek życia na coraz to młodsze, ani też na budowę podnoszących prestiż rodziny rodzinnych grobowców. Trudno także nie kolekcjonować cennych podarunków, testamentów i darowizn, zwłaszcza od pięknych a samotnych kobiet, gdy się uchodzi za twierdzę nie zdobycia. Lecz podkreślmy to jeszcze raz, by stać się niebezpiecznie atrakcyjnym, nie trzeba wcale tych znamion dobrobytu, jeśli się uległo wspomnianej słabości słuchania. Wystarczą - innymi słowy - uszy otwarte na cudze argumenty, na teorie, historie zawiedzionych miłości, na takiego czy innego typu zwierzenia. No i, rzecz jasna, by czyhające pułapki były groźne rzeczywiście, musi być spełniony ten warunek podstawowy, że się nie mieszka z agresywnym i zazdrosnym psem. Pies, lub choćby mały piesek, który nieustannie warczy i boleśnie gryzie gości po kostkach, zmieniłby sytuację radykalnie.

Ponieważ jednak omawianego typu stary kawaler psa takiego nie zaakceptuje nigdy - by nie tracić przezeń także najcenniejszych dyskutantów - jego porażka w walce z nadmiarem ludzkiej miłości jest przesądzona. Nawet jeśli nie zostanie naukowcem, filozofem czy artystą, a zachowa swą fascynację społeczeństwem i losami jednostek, otoczą go zwartym kołem ludzie i młodzi, i starzy, i to nie tylko tacy, którzy rozpoczynając nowy etap życia szukają w nim orientacji. Będzie ich prowokował do tego także z tej przyczyny, że - nie obciążony rodziną - dysponuje znacznie większymi rezerwami energii dającej się poświęcić cudzym sprawom. A w dodatku, co u starych kawalerów z własnego wyboru wcale nierzadkie, może się zdarzyć, iż jest całkowicie wolny od owej potrzeby rywalizacji i konkurowania z innymi, która w tak ogromnym stopniu degeneruje stosunki między mężczyznami i w ogóle stosunki międzyludzkie. Gdy nie jest naznaczony tą wadą, wiadomo z góry, że u wielu ludzi będzie budził myśl o realizacji nierealizowalnego gdzieindziej marzenia o prawdziwej przyjaźni: o przyjaźni nie zatrutej przez zawiść i chęć bycia lepszym. Zdawałoby się, wybraniec losu doceniający szczęście, które go spotkało.

Niestety, nawet dobro w zbyt wielkiej obfitości bywa trudne do zniesienia. Nieżonaty empatyczny esteta cierpi z tego powodu, czyli przez nadmiar ludzkich miłości, nie tylko w wyniku liczniejszych, niżby chciał, wizyt i spotkań. Ma tu problem także przez to, że lgną do niego po części również osoby przypadkowe – o odmiennych poglądach politycznych i moralnych, a także o całkiem niekiedy niepodobnych zainteresowaniach. Miewa często wrażenie, że ludzie tacy hamują go potężnie w rozwoju umysłowym, kiedy mu na przykład opowiadają całymi godzinami o nabytych samochodach czy odniesionych właśnie sukcesach towarzyskich. Lecz, oczywiście, przez fakt, iż rzadko może być sam ze sobą, ponosi straty największe. Jeśli pracę zawodową wykonuje w domu, są to również straty natury finansowej. Gdy jest pisarzem lub kimś tego rodzaju, płaci za swą popularność dziesiątkami prac nie napisanych, nie dokończonych lub tylko nie opublikowanych.

Trudno się zatem dziwić, jeśli nieustannie lawiruje, nie odbiera telefonów, udaje nieobecność, odpisuje nie od razu na listy lub e-maile, korzysta z cudzych mieszkań dla ukrywania się przed znajomymi. A że zbyt często w tych swoich gierkach przegrywa, ma powód, by bywać często w dość złym humorze. Na przykład wtedy, gdy przyjaciele nieproszeni gotują mu obiad, wynoszą śmieci, lub jego przemyślane do ostatniego szczegółu mieszkanie próbują wzbogacić o jakiś kiczowaty przedmiot. A zwłaszcza, kiedy mu klarują, że kontakty z ludźmi są bardzo potrzebne i chronią człowieka przed depresją.

Nadobecność i nadopiekuńczość znajomych i przyjaciół nie są czysto subiektywną dolegliwością człowieka przez los rozpieszczonego. To, że utrudniają nie tylko wszelką twórczość i kontemplację, lecz i zwykły konieczny do życia codzienny namysł, nie podlega dyskusji. Niestety, wyklarowanie tego wszystkiego osobom żyjącym w związkach małżeńskich spotyka się raczej z pobłażliwym uśmiechem i sarkazmem, niż ze zrozumieniem. Stary kawaler słyszy przy takich okazjach, jak bardzo winien być szczęśliwy, że nie jest sam. Że to samotność, a nie nadmiar towarzystwa, może być prawdziwym problemem, zwłaszcza w starości, a na współczującą uwagę zasługuje raczej mężczyzna żonaty. Człowiek pozbawiony wszelkiej erotyki i życia seksualnego, zapomniany przez wszystkich - bez przyjaciół i kolegów, z samym tylko z telewizorem i zgorzkniałą schorowaną połowicą, która już na samym początku małżeństwa zatroszczyła się o to, by innych przyjaciół i przyjaciółek poza nią nie miał. Na cudze zainteresowanie, po odejściu dzieci z domu, może liczyć taki żonaty nieszczęśnik głównie wtedy, gdy komuś wpadły w oko resztki jego majątku. Doprawdy, niech nieżonaty nie grzeszy i nie prowokuje losu, niech cieszy się raczej z dostępnych wygód i dogodności.

Z tego na przykład, że jego lekarze domowi nie biorą odeń honorariów i jeszcze go obdarzają wzruszającymi prezentami. Że młodzi ongiś ludzie, doznawszy kiedyś jego realnej pomocy, moralnego wsparcia lub tylko życzliwej uwagi, wspierają go teraz słowem i czynem z własnej inicjatywy niemal dniem i nocą. Że sieć przyjaźni i znajomości starego kawalera tak się z upływem lat rozrasta, że nawet gdy trafi do dalekiej Tunezji lub Tajlandii, będzie także tam otoczony serdecznym gronem życzliwych mu osób, a może i przyjaciół. Niech - poza tym - pomyśli i o tym, że kapitalistyczna odbudowa państwa antysocjalnego nie grozi takiemu człowiekowi osobistą katastrofą w tym stopniu, co większości jego rówieśników. Sieć serdecznych przyjaciół połączonych wzajemną pomocą ma w tych warunkach wartość niezastąpioną. Nawet jeśli utrzymanie tej sieci kosztuje wiele czasu – strofuje ze swadą samotny żonaty kolega.

Zapewne, ktoś taki ma wiele racji, lecz mówiąc w ten sposób, mówi po części o czymś innym i odwraca uwagę od sedna problemu. Tym bardziej, że myślenie pozytywne na temat starokawalerstwa – to także jedna z naturalnych jego pułapek. Pułapka polegająca na tym, że wybrawszy ten stan cywilny bez pogłębionej i krytycznej na jego temat wiedzy jest się do niego nieprzygotowanym w zakresie i wyobraźni, i woli. Ze wszystkimi opisanymi tutaj i wielu innymi tej sytuacji skutkami. Spostrzegawczy, czyli prawdziwy, filozof doda tutaj na pewno, a w wśród przyjaciół niżej podpisanego jest taki co najmniej jeden, że poruszony problem - to tylko maleńki fragment wielkiego, jeszcze nie opracowanego teoretycznie, zagadnienia. Że mianowicie, jak zasygnalizowano na wstępie, całość życia jako zespołu procesów biologiczno-społecznych jest systemem pełnym mniej lub bardziej groźnych pułapek, ważnych dla jego sprawnego funkcjonowania. Świadczą o tym choćby sposoby współżycia owadów i kwiatów, twierdzi ów niebanalnie filozofujący przyjaciel.

Gdy o jego własną twórczość chodzi, problem w tym, że ten utalentowany ze wszech miar młody człowiek jest nieżonaty: jeśli tej swojej społecznej kondycji w najbliższym czasie nie zmieni, nie napisze wielu książek. Także swojej wymarzonej książki o pułapkach życia nie zdoła stworzyć: z nadmiaru przyjaciół i przyjaciółek, czyli z braku czasu.

Jerzy Drewnowski

W Jedlni Letnisku, 25 maja 2010

Tekst napisany dla „Forum Klubowego”