Kategoria: Idee nie domyślane
(Komentarz Demokratesa: samoświadomość zarówno ateizmu w ogóle, jak i wynikającego z solidarności z pokrzywdzonymi ateizmu humanitarystycznego, nie obejdzie się bez wiedzy o jego dziejach; poniżej – garść  ważnych kwestii i kilka informacji historycznych zbyt słabo dotychczas upowszechnionych)
 
Jak to się stało, że w Europie pojawili się wolnomyśliciele? Skąd się wzięli, skoro ludzie niewierzący przez całe tysiąclecie nie mieli nawet prawa do życia, nie mówiąc o prawie do głoszenia własnych poglądów.
 

Nawet jeśli sami nie cenimy ateizmu czy agnostycyzmu, to przecież wydaje nam się oczywiste, że ludzie niewierzący żyją wśród nas. Każdy z nas kogoś takiego zna, a nawet w ultrakatolickiej Polsce są całe rodziny i środowiska, gdzie ludzie niereligijni przeważają lub są w znaczącej liczbie. A przecież jeszcze w XIX wieku bycie jawnie niereligijnym było podstawą nie tylko do towarzyskich kłopotów, ale i urzędowych szykan. Natomiast przed Oświeceniem i rewolucją francuską było to powodem do ciężkich prześladowań i sądowego zabójstwa. Jak w takich warunkach mogła narodzić się i przetrwać niewiara?

Prekursorzy wolnomyślicielstwa

Kiedy myślimy o pierwszych wolnych myślicielach, to zwykle sięgamy do starożytnej Grecji. Ale są jeszcze starsze tradycje. Filozofia bez Boga narodziła się w Indiach, kraju, który wydaje nam się obłędnie wręcz religijny, z tysiącami bogów, religii i wyznań. Ale Indie to prawdziwy duchowy kontynent różnorodności. Tam jest i było wszystko – od racjonalizmu po składanie ofiar z ludzi, od skrajnego ascetyzmu do rozbuchanej seksualnie teologii, od kultu współczucia po egoizm i okrucieństwo. W tym tyglu wszystkiego narodziły się materialistyczne szkoły filozofii hinduskiej (ortodoksyjne i nieortodoksyjne), z początkami nawet w VIII wieku przed naszą erą, czyli na długo przed powstaniem klasycznej, antycznej kultury w Grecji. Jedną z najbardziej znanych szkół obejmujących m.in. ateistyczne i krytyczne wobec religii przekonania była Ćarwaka. Szkoła ta istniała przez prawie 2 tys. lat i zanikła – z nieznanych powodów – w XII wieku.

Na naszym kontynencie wolna myśl rozkwitła w ośrodkach kultury greckiej wokół basenu Morza Śródziemnego. Bogowie mało obchodzili szkołę filozoficzną cyrenaików, a także wielu filozofów jońskich. Niektórzy za pierwszego ateistę uważają Diagorasa z Melos z V wieku przed naszą erą, poetę i filozofa ze szkoły sofistów. Ale nawet wśród stosunkowo tolerancyjnych Greków trzeba było uważać z opiniami o bogach i religii, bo i tam można było czasem trafić przed sąd lub na szafot za bluźnierstwo, gdy się miało pecha i licznych wrogów. O brak religijności, zresztą raczej niesłusznie, oskarżano samego Sokratesa.

Po zawaleniu się cywilizacji antycznej na Zachodzie i zdewastowaniu jej przez chrześcijaństwo na Wschodzie, krytyczna wobec religii myśl odrodziła się w tak pogardzanym obecnie przez Polaków świecie arabskim, w kręgu kultury islamskiej. Bliski Wschód już w IX wieku wydał Mohameda al-Warraqa – poetę, krytyka islamu, który wątpił w to, że twórca tej religii był prawdziwym prorokiem. Jedną z najciekawszych postaci tego nurtu sceptycznej filozofii był Abu al-Ala al-Ma’arri, Syryjczyk żyjący na przełomie X i XI wieku. To był ktoś absolutnie niezwykły! Niewidomy od dzieciństwa stał się poetą jako 12-latek (sic!). Otoczony gromadą uczniów prowadził życie świeckiego „mnicha” i sceptyka. Wierzył w bliżej nieokreślonego, nieosobowego Boga i twierdził, że religia „jest bajką wymyśloną przez starożytnych”. Jego poglądy dobitnie oddaje prowokacyjne powiedzenie: „Mieszkańcy Ziemi dzielą się na dwie grupy – ludzi rozumnych, ale pozbawionych religii, oraz ludzi religijnych, ale pozbawionych rozumu”. Nieprzeciętny talent literacki pomógł mu w parodiowaniu Koranu w serii antyreligijnych „homilii”. Al-Ma’arri praktykował także wegetarianizm i odradzał ludziom jedzenie mięsa. Był zwolennikiem sprawiedliwości społecznej. Głosił poglądy sceptyczne wobec rozmnażania się – uważał, że jest rzeczą szlachetną powstrzymywać się od niego, aby zaoszczędzić (nieurodzonym) potomkom życiowych cierpień. Łatwo się z tym nie zgadzać, ale jak nie podziwiać oryginalności myślenia człowieka, który żył 1000 lat temu w ultrareligijnym, dogmatycznym świecie.

Mnich z nieprawego łoża

Tymczasem w cywilizacyjnie zacofanej Europie, po szaleństwach fanatycznego średniowiecza, trzeba było Odrodzenia, reformacji i szoku kontrreformacji, aby wolnomyślicielstwo mogło powrócić na światło dzienne. Pierwszym znanym europejskim niewierzącym ery nowożytnej był ateistyczny męczennik Giulio Cesare (Lucilio) Vanini. Włoski karmelita, pochodzący z zamożnego środowiska, ale z nieprawego łoża (ur. 1585 r.), co było w tamtych czasach źle widziane. Vanini wiedział, że grozi mu śmierć, jeśli jego ateizm zostanie odkryty, dlatego głosił go pod przykrywą… ataków na niewiarę. Pisał specjalne traktaty krytykujące ateizm, ale robił to w taki sposób, aby czytelnik nabierał wątpliwości co do słuszności twierdzeń religijnych.

Zakamuflowana krytyka dogmatów nie jest jedynym jego wkładem w rozwój wolnej myśli. Vanini interesował się naukami przyrodniczymi i był protodarwinistą: głosił, że cały świat działa wedle regularnych zasad natury, a gatunki ulegają mutacjom i przechodzą jedne w drugie. Twierdził też, że ludzie są potomkami małp. I to na 250 lat przed Darwinem!

Vanini stał się kimś w rodzaju podróżnego nauczyciela. Zmienił nazwisko, musiał się coraz szybciej przemieszczać, aby uniknąć oskarżenia i stosu. W Paryżu wymknął się z trudem inkwizycji. Uciekł do Tuluzy. Tam także wzbudził niepokój i ochrona ze strony niektórych możnych już nie wystarczała. Parlament miasta skazał go w 1618 r. (miał zaledwie 33 lata!) na wyrwanie języka i karę śmierci. Kiedy przed egzekucją pytano go jeszcze, czy wierzy w Boga, miał odpowiedzieć: „Nie istnieje ani Bóg, ani diabeł. Ale gdyby Bóg istniał, modliłbym się do niego, aby uderzył swoim piorunem w wasz niesprawiedliwy i nikczemny trybunał”. Po tych słowach podobno wyrwano mu język i podpalono bez zwyczajowego uduszenia, aby dłużej cierpiał. Prochy rozsypano. Ta historia przypomina późniejsze o kilkadziesiąt lat dzieje procesu Łyszczyńskiego, któremu – dla postrachu – najpierw spalono rękę, zanim zamordowano go na stosie.

Mateusz zapomniany

W tych warunkach, kiedy ludzie niereligijni skazani byli na wytępienie aż do ostatniego, można się dziwić, że ciągle pojawiali się następni. W tym tacy, którzy nie bali się głosić swoich poglądów. Niektórzy badacze ateizmu uważają, że bardziej autentycznym prekursorem ateizmu w nowożytnej Europy był Matthias Knutzen. Ich zdaniem Vanini zbyt wiele kluczył i ukrywał w swoich pismach i wypowiedziach, aby uznać go za jawnego ateistę.

Kim był niemal zupełnie nieznany w Polsce Knutzen? Wychował się (ur. 1646) w rodzinie ewangelickich organistów na północy Niemiec. Studiował w Królewcu i Kopenhadze, został nauczycielem. Głosił także kazania. Ale stracił tę posadę za krytykowanie zwierzchników kościelnych. Udał się więc w wędrówkę. W Jenie rozdawał własnoręcznie napisane ateistyczne pamflety, napisał trzy takie utwory. Wszczęto w jego sprawie śledztwo, chronił się więc w innych miastach niemieckich. Ostatni raz pojawił się w Jenie w 1674 roku. Ten odważny chłopak miał wówczas zaledwie 28 lat. Nie wiadomo, co się z nim później stało. Zniknął. Albo zmienił tożsamość i gdzieś się zakamuflował, albo został skrytobójczo zamordowany. W sto lat później opowiadano w ewangelickiej części Niemiec, że Matthias trafił do włoskiego klasztoru. Ale to była prawdopodobnie szkalująca opowiastka, która miała ośmieszać i samego Knutzena, i katolicyzm. Zresztą opowieści o nawróconych grzesznikach są bronią popularną i dzisiaj. Wystarczy sobie przypomnieć, co zrobiono niedawno z Jaruzelskim.

Badacze traktów Knutzena zwracają uwagę, że było on inspirowany częściowo przez poglądy socynian, czyli braci polskich, religijnych racjonalistów. Knutzen przedstawia się w swoich pamfletach jako przedstawiciel tajnych wspólnot ludzi kierujących się sumieniem, rozsianych po całych Niemczech. Nie wiadomo jednak, czy one naprawdę wówczas istniały, czy były tylko wymysłem autora, który chciał zwiększyć rangę i znaczenie swojego przesłania. Tak czy inaczej – jego teksty były publicznie krytykowane przez teologów i na pewno zostawiły ferment w umysłach wielu ludzi.

Po Knutzenie przyszli następni. Ksiądz Jean Messlier, którego „Testament” stał się hitem francuskiego oświecenia. A po nim już ruszyła przez Europę fala, której nikt nie potrafił zatrzymać. Obecnie, mimo ciągłego uprzywilejowania religii na wielu polach w samej Europie jest znacznie więcej niż 100 mln niereligijnych wolnomyślicieli.

Trudno nie zauważyć, że twórcy tego ruchu w niektórych kwestiach zdumiewająco przypominają… Jezusa. Okoliczności ich narodzin są czasem niepewne, nie wiadomo, gdzie są ich groby, prześladowano ich za bluźnierstwa, wędrowali, żyli około 30 lat, byli nieżonaci. Historia lubi się powtarzać...

MAREK KRAK

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Streszczenie: dzieje ateizmu w Europie i jego najstarsze korzenie zasługują na lepsze poznanie ...

Słowa kluczowe: geneza ateizmu, samoświadomość ateizmu, ateizm humanitarystyczny, filozofia bez Boga, Ćarwaka, Diagoras z Melos , Mohamed al-Warraq, Abu al Ala al Ma’ arri, Giulio Cesare Vanini, Kazimierz Łyszczyński, Matthias Knutzen, Jean Meslier,

Źródło: Fakty i Mity

Odsłon: 3132