Kategoria: Idee nie domyślane
W dyskusjach pomiędzy wierzącymi, a niewierzącymi, ci pierwsi powołują się często na słynny zakład Pascala, jako dowód na to, że opłaca się wierzyć.  Problem w tym, że genialny matematyk pomylił się formułując swoją tezę…

 
 
Błażej (Blaise) Pascal to jeden z najwybitniejszych uczonych XVI wieku, a także człowiek uważany za niebanalnego myśliciela religijnego. Odkrył prawo nazwane jego nazwiskiem w fizyce i rachunek prawdopodobieństwa w matematyce. Wspierał swoim talentem jansenizm, reformatorski nurt w katolicyzmie, a zwalczał za obłudę m.in. jezuitów, przeciwko którym skierował swoje słynne „Prowincjałki”.
 
Pascal w swoim zakładzie twierdzi, że skoro nie wiemy, czy Bóg jest, czy go nie ma, to bardziej opłaca się założyć, że on istnieje. Jeśli Boga nie ma, to tracimy tyko życie doczesne, krótkotrwałe i niewiele warte spędzając go na pobożności i modlitwach. Jeśli natomiast Bóg istnieje, to zyskujemy nieskończoną wielokrotność owego ziemskiego życia, czyli życie wieczne. Z rachunku logicznego wynika więc, ze opłaca się zaakceptować istnienie Boga.

Zakład Pascala jest pięknym przykładem tego, jak ciemności wiary lub ideologii mogą wypaczyć myślenie nawet kogoś tak uzdolnionego, pracowitego i odważnego jak on. Jest to przestroga dla wszystkich, którzy uczynili sobie z ludzi wybitnych drogowskazy potwierdzające słuszność ich poglądów religijnych lub… niereligijnych.

Fałsz twierdzenia Pascala uderza z daleka w oczy. Po pierwsze, autor nie wziął lub nie chciał wziąć pod uwagę tego, że jeśli Boga nie ma, a my jesteśmy religijni i wyrzekamy się świata, to tracimy wszystko co mamy – także to marne życie, które moglibyśmy spożytkować bardziej sensownie i przyjemnie. Przedstawiony przez niego jedyny możliwy wybór jest więc jedynie pozorny, iluzoryczny. Ponadto, nie wiadomo na jakiej zasadzie przyjął on, że istniejący ewentualnie Bóg jest Bogiem chrześcijańskim. Teoretycznie można przecież sobie wyobrazić nieskończoną ilość Bogów i religii. Mógłby istnieć Bóg, który nagradzałby nie pobożność i wiarę, ale np. niewiarę, jako postawę wymagającą krytycznej refleksji. Dlaczego nie wolno nam tego założyć? Jeśli więc tak jest, to istnieje nieskończona ilość opcji i wyborów, a nie dwa tylko, które Pascal zechciał wziąć pod uwagę.

Nie mniej poważne od logicznych są także wątpliwości moralne, jakie budzi zakład Pascala. To co Pascal nazywa wiarą, która ma nam dać życie wieczne, jest jedynie założeniem, że Bóg istnieje. To jest czysto umysłowy zabieg i jedynie pozór wiary. Nie ma to nic wspólnego z wiarą rozumianą jako więź człowieka z Bogiem, o której mówi chrześcijaństwo. W ujęciu Pascala wiara byłaby tylko swoim pozorem, gierką umysłu, karykaturą samej siebie. Taka „wiara” budzi raczej odrazę, i trudno doprawdy zgadnąć dlaczego miałaby spotkać się z nagrodą, a nie karą  i to jeszcze nagrodą życia wiecznego! Religia stałaby się zatem czymś w rodzaju geszeftu, polisy ubezpieczeniowej.

Ułomności zakładu są tak miażdżące, że trudno uwierzyć, że powstał on w tak genialnym umyśle. Chyba, że przyjmiemy, iż… zakład jest kpiną, szyderstwem z chrześcijaństwa, zawoalowanym atakiem na wiarę. Można założyć, że uczony stracił wiarę i wymyślił taką jak powyżej historyjkę pseudologiczną, aby religię ośmieszyć, skompromitować. Nic jednak nie wskazuje na taką ewolucję poglądów Pascala. Wydaje się, że do końca został on wierny katolicyzmowi.

Pozostaje więc tajemnicą, jak tak wybitny umysł mógł wynaleźć tak tandetny produkt. Być może wyjaśnieniem jest myślenie życzeniowe, które jest w stanie wszystko popsuć. Pascal tak bardzo chciał podeprzeć swoją ukochaną religię czymkolwiek, że wymyślił byle co.

Źródło: Fakty i Mity 
Odsłon: 3646