Kategoria: Insynuacje
Image(Komentarz Demokratesa: Antybarbarzyńca, który marzy o „lepszym świecie”, nie czyni tego z marzycielstwa,  lecz z niemożności zgody na świat taki, jak na przykład dzisiaj w Polsce)
 
Tegoroczna zima roku 2014 ma znamiona przełomowej. Doczekaliśmy się zjawisk społecznych, które jeszcze do niedawna nie mieściłyby się nam w głowach. Zanim jeszcze rozpoczęła się zima, bohaterem dnia w Hiszpanii stał się nasz rodak, który umarł w Sewilli z głodu, jako pierwsza ofiara tego rodzaju śmierci po odzyskaniu demokracji przez ten kraj. Potem podobne wieści zagraniczne zaczęły mieszać się z doniesieniami w kraju. A to Polak zamarzł w Rzymie u drzwi do Papieskiego Uniwersytetu Urbanianum, to znów nasz pozbawiony schronienia rodak napadł na sklep w Szwecji, błagając, aby zamknięto go do więzienia. Inny podpalił się we włoskiej Ankonie, jeszcze inny umarł w niejasnych okolicznościach w ruderze zamieszkanej przez kilkunastu rodaków w jednym z włoskich miast.  Polacy – obok Romów –  stali się królami unijnej bezdomności! Jeszcze 8-10  lat temu nie przyszłoby nam do głowy, że tak się stanie.
 Tymczasem w kraju nędza znajduje niespotykane dotąd przejawy. W Szczecinie przed świętami znaleziono konającego z głodu człowieka w jego własnym mieszkaniu. We Wrocławiu wkrótce potem - bezdomnego zamurowano żywcem w pustostanie. Natomiast w ostatnich dniach w Koszalinie odkryto mężczyznę umierającego z głodu, który mieszkał w terenie ogródków działkowych w schronieniu przypominającym kształtem trumnę. Przez ostatnie dni żywił się głównie… śniegiem, a gdy konającego i błagającego o wodę znalazła straż miejska, ważył mniej niż 40 kg.

Odkąd zauważyłem nasilanie się takich zjawisk, zacząłem zbierać podobne doniesienia. Coraz częściej mam wrażenie deja vu. Polski kapitalizm utopijny zaczyna pod względem propagandowym przypominać różne odmiany stalinizmu. Ich piewcy też głosili, że szczęście powszechne niechybnie nadejdzie, ale trzeba wytrzymać kolejne „przekształcenia”: jeszcze więcej represji, trochę wywłaszczeń oraz kolektywizacji, jeszcze jedną kulturalną rewolucję i… będzie dobrze.  Współcześni piewcy innego, też cudownego ponoć ustroju mówią – jeszcze więcej prywatyzacji, jeszcze więcej deregulacji, jeszcze więcej wolnego rynku, a nadejdzie jutrzenka szczęśliwości z pełnym zatrudnieniem i domkiem dla każdego.  Jednak zamiast tego mniejszość pożera wzrost gospodarczy, a reszta ma za perspektywę kiepską pensję lub emigrację, mieszkanie w popereelowskich blokach (jeśli ma się szczęście), śmieciówki i coraz gorsze emerytury.

Logika systemu jest nieubłagana. Wypchnięta z normalnego życia część społeczeństwa pogrąża się w patologiach, bezdomni zwykle w alkoholizmie. Każdy rok przynosi coraz bardziej jaskrawe dowody rozpadu społecznego  i coraz większe spustoszenie. W ciągu ledwie 3 lat bezdomność w kraju skoczyła w górę o 30 proc., a przecież ogromna część ludzi bez dachu nad głową po prostu uciekła z Polski. Zatem jak straszne muszą być rozmiary tego zjawiska w rzeczywistości! Przypomnijmy, że Polska jest prawdopodobnie jedynym krajem w Unii, w którym w zasadzie nie ma programu masowego taniego budownictwa. Nikt o tym nie myśli. Ale trudno myśleć o takich „drobnostkach”, skoro ciągle prowadzimy jak nie wojnę o Smoleńsk, to walkę z gender.

Adam Cioch
 

 
Źródło: Fakty i Mity
Odsłon: 3477