Kategoria: Komentarze
ImageOstatnie dni sierpnia były piękne jak rzadko. Za oknami gałęzie starych wiązów szumiały w niepowtarzalnych choreografiach, powróciły nawet wiewiórki i byłam bardzo szczęśliwa w swoim dolce far niente. Aż tu nagle, jakoś nad ranem, przyśnił mi się Leszek Balcerowicz. Koniec spokoju. Od pewnego czasu ekonomista ten straszy gęsto w mediach, zakochany w kapitalizmie jeszcze bardziej niż przed kryzysem. Coś mi się widzi, że może zostanie ten bard wolnego rynku następcą dwojga imion ministra Rostowskiego, który głosił, że Polska, silna jak nigdy, znajduje się poza zasięgiem jakichkolwiek zagrożeń. Teraz widać, że nasza potęga wynika z zacofania i niedorozwoju, dlatego kryzys słabiej funkcjonuje. Ale rodzimi władcy dzięki niebotycznym zarobkom czują się równi szejkom i stracili całkowicie kontakt z rzeczywistością. Na razie pan Tusk obiecał  dzielnym polskim wojakom, że ich dozbroi, aby mogli skuteczniej mordować Afgańczyków, którzy stawiają opór najlepszej demokracji świata, rodem z USA. Są jeszcze bardziej uparci niż nasi rodacy,  bezrobotni z własnej winy, nieudacznicy i frustraci, jak ogłosił u zarania transformacji zdobny muszką Janusz Korwin-Mikke. Nie straszy już wprawdzie na Wiejskiej, lecz ma tam wielu godnych następców. Polski kapitalizm posiada wyraźne oblicze, wyjątkowo paskudne.

Mam nadzieję, że nie dożyję strefy euro, której katastrofalne skutki dla zwykłego obywatela znam z Berlina, Wiednia, Paryża i Brukseli. Nie jest wykluczone, że wcześniej padnę ofiarą kolejnych reform niezmordowanej minister Kopacz, dzięki której nasza służba zdrowia będzie wkrótce dostępna jedynie dla młodych, zdrowych i bogatych. Przy wejściu do strefy euro odpowiednio zostaną przeliczone nasze głodowe emerytury. Nie wystarczy nam na czynsze oraz inne płatności, telefony staną się niedostępnym luksusem, żywić się będziemy korzonkami. Z nieopłaconych mieszkań zostaniemy wyeksmitowani, wylądujemy w slumsach, gdzie dobiją nas bardziej przedsiębiorczy, zahartowani w bojach menele. Na skutek niedożywienia oraz  braku środków na leczenie, stracimy zęby. To pierwsza, haniebna oznaka nędzy.
 
Osoby wierzące w tzw. życie wieczne zasilą jeszcze bardziej skutecznie kasy  kapłanów, którzy czują się w świecie kapitału, jak ryby w wodzie. Imperia Rydzyków, Jankowskich i Głódziów rozkwitać będą niczym oazy na pustyni naszego bantustanu, nie dotyczą ich bowiem jakieś głupie podatki czy kontrole. Pozbawiona środków na pochówek, znajdę się w zbiorowej mogile, tym sposobem zbliżając się do Mozarta. Pod warunkiem, że kraina szczęśliwości premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego znajdzie fundusze na inwestycję typu zbiorowy grób komunalny, obiekt nie przynoszący najmniejszych zysków.



Źródło: Trybuna Nr 207 (5932) /piątek/ 7.09.2009
Odsłon: 3720