Kwestionuję tezę, że współczesne gospodarki są rynkowe; to gospodarki rynkowo-państwowe, mieszane, nawet w krajach, w których państwo - np. Polska - stara się ograniczyć, czy wręcz demontować państwo opiekuńcze. Przecież to jest śmieszne; tam, gdzie przez kasę państwową przechodzi co najmniej 1/3 PKB jak w Stanach Zjednoczonych, a blisko połowa w dużej części świata, mamy gospodarki mieszane. Były szef doradców Clintona zaczyna od tego tysiącstronicową książkę „Ekonomia sektora publicznego” - określa gospodarkę amerykańską jako gospodarkę mieszaną, tak brzmi tytuł pierwszego rozdziału. To jest bardzo ważne stwierdzenie. W formule rynkowej gospodarki kryje się także   rzecz bardzo niebezpieczna, a dla mojej wypowiedzi ważna. Nie jest prawdą, że państwo koryguje niewłaściwości rynkowe w gospodarce i tylko na tym polega proces dystrybucji. W pojęcie redystrybucji nie mam czasu wchodzić. Chodzi o to, że istnieją w świecie kraje, w których pierwotny podział dochodu narodowego, ten, który się odbywa w fabryce przed opodatkowaniem, jest znacznie bardziej egalitarny, niż w wielu krajach, takich jak Stany Zjednoczone czy Polska.

W Polsce walka o to, jaki wybrać model kapitalizmu, ostatecznie zwycięża. I mogę chyba powiedzieć, że jestem z tego punktu widzenia najszczęśliwszy z ludzi, bo się zajmuję tym, czym chcę - ze swojej obsesji zrobiłem zawód i specjalizację. Moją specjalizacją stało się to, co wynikało z moich przekonań: porównywanie różnych gospodarek. A ponieważ teraz nie ma w świecie gospodarek niekapitalistycznych - zatem porównuję wiele różnych typów gospodarek kapitalistycznych. W Polsce toczy się jeszcze walka o ostateczny model gospodarki; z tego punktu widzenia przegraliśmy 89 rok, ale moglibyśmy poprawić się wchodząc do Unii Europejskiej, gdzie wyróżnia się cztery typy gospodarek. Najbardziej biegunowe to brytyjska, określana jako liberalna, rynkowa z pewnymi jednak zastrzeżeniami, o których mówiłem, i nordycka (skandynawska).

Teraz chciałbym powiedzieć coś, co może być dużym zaskoczeniem. Także w Stanach Zjednoczonych po wojnie ograniczano i to w sposób zdecydowany, dochody i bogactwo, zarówno za pomocą podatku dochodowego jak i spadkowego. Obowiązywały bardzo wysokie podatki. Proszę sprawdzić: maksymalny podatek w latach 60. wynosił w USA 91 procent. Nawet Reagan zaczynał obniżanie podatków od 50 proc. PIT-u. W porównaniu do sytuacji sprzed zniesienia za Kaczyńskich podatku spadkowego dla szeroko pojętych najbliższych, Polska miała znacznie niższe podatki spadkowe niż w Stanach Zjednoczonych, które należą w tej chwili do krajów najbardziej nieegalitarnych w świecie.

W Japonii po wojnie przeprowadzono bardzo brutalną i niewiele różniącą się od  komunistycznej w Polsce powojennej reformę rolną. Owszem, w Polsce nie było odszkodowań, w Japonii były, ale były też bony, których 90 procent zjadła inflacja powojenna, tak, że właściciele dostali symboliczną rekompensatę. Po drugie znacjonalizowano i sprywatyzowano, ale na innej zasadzie niż u nas, największe przedsiębiorstwo,które sięgało wielkością Mitsubishi, którego dochód równał się wielkości dochodu narodowego Polski. Uderzono w ten sposób w wielkie rody obszarniczo-fabryczno-finansowe, posiadające ogromne majątki. Niektórzy mówią, że głównym powodem nacjonalizacji była zemsta Amerykanów za to, że owe rody związały się z militaryzmem japońskim. Owszem, ten motyw odgrywał rolę, ale to była rooseveltowska Ameryka, inna zupełnie od tej, jaką znamy teraz. W Japonii działali zwłaszcza ci Amerykanie, którzy nadal byli z Roosevelta niezadowoleni, którzy tworzyli lewe skrzydło Nowego Ładu i którzy wyżywali się właśnie w Japonii i tam narzucili kodeks pracy nieamerykański, ale europejski. Przedsiębiorcy japońscy przyjęli to w pierwszej chwili jako nieszczęście, a następnie przystosowali się - powstała cała filozofia, że firma to wspólnota, a nie własność rynkowa, że przedsiębiorstwo to wielki dom, rodzina itd. I to zdało egzamin. Jeśli chodzi o rozpiętość między płacą podstawową a płacą czołowych menadżerów, to w 1929 r. przed opodatkowaniem wynosiła jak 1: 110, po opodatkowaniu jak 1 : 100, a w 1989 r. jak 1 : 14 przed i jak 1 : 7 po opodatkowaniu.

To prawda, że Japończycy odeszli od tych zasd. gdy Japonia stała się już mocarstwem i usytuowała się jako 3 czy 4 gospodarka świata, elity władzy straciły poczucie misji i nastąpił proces degeneracji; nierówności wzrosły, choć są nadal znaczne, znacznie mniejsze niż w Polsce. Przy czym w Japonii bogactwo, zwłaszcza menadżerów, jest ograniczane w różny sposób - np. stylem życia, gdyż wielu, bardzo wielu rzeczy nadal robić nie wypada. Owszem, są tacy menadżerowie, którzy mają wysokie rachunki za granicą, ale sam fakt, że utrzymuje cię fabryka, masz mundur pracownika, tę samą kantynę i jeździsz na wspólne pracownicze wycieczki ma nadal pewne znaczenie. Proces współczesnej amerykanizacji dotyczył zwłaszcza Japonii, której rynek kapitałowy uległ pewnej globalizacji. Ale gdy w 99 roku pytałem: a ile macie samochodów z importu? - to Japończycy odpowiadali: 2 – 5 proc. W dalszym ciągu jest to kraj niezwykle protekcjonistyczny.

Przyjrzyjmy się Szwecji, w której spędziłem rok. Mój szef płacił w 92 r. 73 proc. najwyższej stawki podatku dochodowego, a w tej chwili wynosi ona ponad 50 proc. Stawka ta jest mniejsza, bowiem cały system się zmienił, zwłaszcza ze względu na terroryzm. Ale też wiele cech w tym społeczeństwie zachowano, bez wykluczenia z jednej i drugiej strony. Istnieje wykluczenia biednych, ale także wykluczenie bogatych, którzy się wykluczają, żyjąc we własnych enklawach bogactwa. Ignacy Zach, który urodził się i mieszkał w Brazylii, topowiadał nam, jak dzieci bogatych jego kuzynów właściwie nie bywają na ulicy, bo schodzą do garażu na dół, żeby pojechać do szkoły, następnie z garażu wchodzą do klasy i są z powrotem przywożone. Jest dziesiątki tego typu wykluczeń bogatych ze społeczeństwa. Nalezy dostrzegać dwubiegunowość wykluczenia; chodzi o taki podział bogactwa, który prowadzi do zasypywania, zmniejszania tej dwubiegunowości. Oczywiście, polityka pełnego zatrudnienia jest może ważniejsza niż redystrybucja w wielu krajach. Nie we wszystkich, ale w wielu. W każdym razie to też często umyka z pola widzenia, że zmniejszenie rozpiętości dochodowej w społeczeństwie w ogromnej mierze zależy od tego, po pierwsze: że prowadzi się politykę pełnego zatrudnienia, po drugie, że praca jest wartością, lubianą i rozwijającą więzi społeczne. To tworzy tkankę społeczeństwa.

Zacytuję książkę Schumpetera pt. „Kapitalizm, socjalizm, demokraci” - austriacko-amerykańskiego ekonomisty, który w 1939 r. był w Stanach Zjednoczonych. Definiował kapitalizm w ten sposób: kapitalizm nie na tym polega, że gospodyni domowa może wpływać na produkcję, wybierając między grochem a fasolą, ani na tym, że młodzieniec może wybierać pracę w fabryce albo na farmie, ani że dyrektor fabryki może decydować co i jak produkować. Kapitalizm to przede wszystkim system wartości, szczególny stosunek do życia, cywilizacja nierówności i fortun rodzinnych. O co chodziło Schumpeterowi? Wierzył, że dla sukcesu kapitalizmu jest potrzebna siła indywidualnej, niezarządzanej przez urzędników pomysłowości, niezbędny jest innowator przedsiębiorstwa, dysponujący bogactwem; zatem bogaci powinni mieć wolność, gdyż są agresywni, rywalizujący i liczący się w świecie. Wspólne dla Amerykanów jest to, że Ameryka jest niezwykle prężna i może narzucać swoje rozwiązania światu. Czy to służy rozwojowi gospodarczemu?

W świecie coraz większą rolę odgrywa kapitał ludzki, to co jest w nas; 80 proc. wydajności zależy od kapitału ludzkiego, a nie od rzeczowego, czyli od maszyn itd. Zatem im pełniejsze jest zatrudnienie, im bardziej wyrównane i im mniejsze są nierówności - tym większe możliwości tworzenia kapitału ludzkiego, tym bardziej powszechne jest wykształcenie, i to właśnie jest fenomen krajów skandynawskich: duże spłaszczenie dochodów i bogactwa. Owszem mój dyrektor, który płacił 73 proc. podatku, przeniósł się do Ameryki, bo to  oburzało. Szwecja, Finlandia, Dania zajmowały, podkreślam, pierwsze miejsca w światowych rankingach gospodarek opartych na wiedzy, także w stosunku do Stanów Zjednoczonych. Przy najwyższych podatkach i przy najbardziej rozbudowanym państwie opiekuńczym, tak dobrze funkcjonują; także przedsiębiorczość, ta schumpeterowska, ale rozpisana na laboratoria, zespoły itd. jest  w krajach skandynawskich nie mniejsza, niż w Stanach Zjednoczonych.


Źródło: "Forum Klubowe" nr 3 i 4 (39 i 40) 2008 r., zob. też  www.waweuropie.pl