Kategoria: Głupstwa najgorsze
(Komentarz Demokratesa:  czyż to nie głupstwo najgorsze krytykować ateistę za pobożność? Ale na serio, warto może pytać,  kto w Polsce  tworzy elitę intelektualną rzeczywiście, a kto jest tylko jej członkiem honorowym;  może już czas najwyższy na pierwsze who is who w obu tych konkurencjach?)  

Lubię czytać prasę, ale czasem ów prasożerczy nawyk odbija mi się mocną czkawką. Bo nawet w tzw. poważnych gazetach zagęszczenie głupstw na centymetr kwadratowy tekstu przekracza wszelkie normy BHP.
 
Z całym szacunkiem dla osobistej odwagi, oraz prawdziwych (i domniemanych) zasług, nie lubię czytać tekstów i wypowiedzi Adama Michnika. Mój wielki imiennik ma bowiem skłonność do patosu, i to w takiej wyjątkowo mało strawnej odmianie.

Tym razem podkusił mnie tytuł rozmowy Michnika ze znanym jezuitą, księdzem Stanisławem Opielą – „Bez religii ani rusz”, opublikowany oczywiście w „Gazecie Wyborczej”. Przeczytałem i zdenerwowałem się na dobre dwa dni. No, ale czegóż innego mogłem się spodziewać po rozmowie księdza z ateistą, który o zasługach Kościoła zwykł mówić z większym entuzjazmem niż niejeden duchowny.  Niemłody już jestem, ale ciągle jak widać naiwny.

Rozmowa była o aborcji oraz w ogóle o roli religii w życiu publicznym. Ksiądz, podobno strasznie „otwarty”,  opowiadał rzeczy przedziwne: np. o tym, że problem aborcji nie powinien być wykorzystywany politycznie, bo „nie można zrobić referendum w sprawie Dekalogu”. Jeżeli w tej sprawie nie wolno głosować, to dlaczego prokatoliccy posłowie dwukrotnie, przy aplauzie Kościoła, przez glosowanie jak najbardziej uchwalili zakaz aborcji? I jeśli ktoś z medycznego problemu aborcji robi problem polityczny, to z pewnością jest to Kościół. Pan Michnik nie był łaskaw zauważyć w rozmowie tych jawnych bzdur spływających z ust wyświęconego interlokutora.  Może dlatego, ze sam zamierzał niezgorzej namieszać czytelnikom w głowach.

Były naczelny „Wyborczej” wygłosił mianowicie hymn ku czci religii, czyli chrześcijaństwa, czyli katolicyzmu, bo tym mniej więcej jest religia w Polsce. Nie ma niczego bardziej podejrzanego niż ateista sławiący wielkość wiary w Boga. Ale do rzeczy:  zdaniem Michnika religia (czyli Kościół) nauczyła Polaków moralności, rozróżniania dobra od zła, miłosierdzia i wyjaśniła ponoć sens cierpienia. Jego zdaniem bez religii nie wolno rozmawiać o najważniejszych sprawach w państwie, bo… „unicestwi się świat wartości”. Tego patetycznego pustosłowia byłoby dosyć, gdyby nie wielki finał: religia (czyli Kościół) uczy nas, że „jedyną władzą przed którą wolno nam klękać jest Bóg”.

No tego już za wiele: wielki redaktor wywodzący się z mało pobożnej rodziny, nie chodził zapewne na religię. A szkoda. Bo tam dowiedziałby się, że „wszelka władza od Boga pochodzi”, zatem klękanie przed władcami a nie tylko przed Bogiem ma jak najbardziej religijne uzasadnienie. Że władcy dlatego popierali Kościół, bo ten wpajał „hołocie” gięcie karku przez królem – pomazańcem Bożym. I papieżem – ambasadorem Boga na ziemi. I że z wolnych wcześniej ludzi czynił właśnie „hołotę” obdartą z własności i godności czerń zarządzaną przez świeckich i kościelnych panów.

Ponoć każdy kraj ma takie elity, na jakie sobie zasłużył. Najwyraźniej więc my zasłużyliśmy na Michnika. Ale za jakie grzechy?


 
Źródło: "Fakty i Mity"
Odsłon: 4233