Kategoria: Głupstwa najgorsze
Chcieć to móc, mówi przysłowie i w wielu sytuacjach jest rzeczywiście tak, iż mocne postanowienie uczynienia czegoś decyduje o skuteczności zamierzenia. Często jednak uogólniamy takie sytuacje zbyt szeroko, przypisując silnej woli cudowne możliwości także tam, gdzie ich ona - statystycznie rzecz biorąc - nie posiada.  Mylił się na przykład Sokrates w swym intelektualizmie etycznym, gdy sądził, że wystarczy wiedzieć, co się winno czynić i ukierunkować wolę ku temu, by postępować zgodnie z powinnością. Nie zauważył też, o ile wiadomo, tego, że istnieją dziedziny, a twórcze myślenie należy do nich, gdzie działanie pod prąd woli bywa nie tylko bardzo częste, lecz także pożyteczne. Być może, nie był tutaj spotrzegawczy po prostu dlatego, że szukał potwierdzenia tez moralnych czyniących nieinteresującymi takie sprawy, jak prawidłowości zasypiania lub podniecenia seksualnego.
 
Kto kładąc się na spoczynek, chce zasnąć szybko  i spać dobrze, by być nazajutrz wypoczętym i sprawnym przy wypełnianiu trudnego zadania, nierzadko do białego świtu bezskutecznie liczy owce lub zażywa nasenne pigułki. I odwrotnie: kto czuwając przy chorym, czekając na cudze rychłe przybycie lub wykonując ważną pracę,  stara się nie zasnąć, ten jakże często walkę z ogarniającą go sennością  przegrywa  w sposób sromotny. Rzecz prawie każdemu znana i opisywana tysiąckrotnie.

W podnieceniu seksualnym reakcje paradoksalne tego typu bywają nie mniej uciążliwe. Kiedy chłopak lub młody mężczyzna nie chce ulec erotycznym bodźcom,   silna i uporczywa erekcja potrafi go dręczyć z tym większym okrucieństwem. I odwrotnie:   gdy trzeba stanąć na wysokości zadania wobec żony, partnerki lub grona partnerek, powinność i jej świadomość są zdolne zniweczyć najsilniejszą dobrą wolę. Szerząca się plaga impotencji seksualnej  - to przede wszystkim odpowiedź na kulturę, która heteroseksualną aktywność czyni głęboko uwewnętrznionym hedonistycznym obowiązkiem. Któż słyszał kiedykolwiek, by na impotencję zapadali homoseksualiści?

Lecz mowa tu głównie o dolegliwościach lub uciążliwościach, a wspomniano także o pożytkach. By uchwycić ich istotę, wyobraźmy sobie, jak by wyglądała egzystencja rodzaju ludzkiego, gdyby zdolność zasypiania i gotowość seksualna były podporządkowane poglądom moralnym i odpowiadającym im aktom woli. Niezliczone błędy w ocenie zagrożeń dziesiątkowałyby ludność wskutek braku snu lub snu w niewłaściwym czasie, a skrajnie wysoka względnie skrajnie niska ocena życia seksualnego przyprawiałyby rzesze mężczyzn o śmierć  z wyczerpania albo też czyniłaby ich ascetami bez potomstwa.   

Impotencja i kreatywne pobudzenia w sferze intelektualnej podlegają podobnym prawidłowościom. Już samo myślenie na cudzy rozkaz lub z własnego racjonalnego postanowienia kończy się często niepowodzeniem, podobnie jak postanowienie niemyślenia o czymś.   Także wartości etyczne, które rozsądek, otoczenie lub społeczeństwo każą myślącemu akceptować bez zastrzeżeń, potrafią wywołać strajk mózgu trudny do przezwyciężenia.  Nie sposób tu jednak nie zauważyć istniejących zróżnicowań. Oto przede wszystkim w niektórych dziedzinach pracy naukowej takich, jak badania przyrodnicze, medyczne czy w przemyśle zbrojeniowym,  realizacja takich czy innych cudzych wartości nie budzi opisywanych reakcji paradoksalnych. Jakość intelektualnych efektów pracy, zwłaszcza dobrze płatnej i przez zleceniodawców cenionej, jest na ogół niezależna od tego, komu i czemu wykonywane badania służą.

Zupełnie inaczej ma się sprawa w naukach humanistycznych, w literaturze pięknej i w filozofii: posłuszne rozsądkowi uwewnętrznienie wartości, które preferują mecenasi, władze polityczne lub własne środowisko, na jakość twórczości wpływa tutaj zasadniczo. A jest to wpływ wyrażający się głównie w owej częściowej impotencji, której efekty w dzisiejszej filozofii widać chyba najwyraźniej: jako twórczość - z nielicznymi wyjątkami  - intelektualnie jałową,  tandetną, oderwaną od życia, bałamutną  lub po prostu głupią. Zarazem, choć rzadko, dają znać o sobie i całkiem  inne reakcje mózgu na konformistyczny głos rozsądku, które sprawiają, że wbrew własnym korzyściom i na przekór stratom materialnym  część twórców odrzuca z obrzydzeniem panującą etykę i ideologię, tworząc rzeczy co najmniej dobre. Czyż nie jest zresztą regułą, że tylko ze sprzeciwu wobec ortodoksji i obowiązujących wartości rodzą się rzeczywista kreatywność i wielkie dzieła kultury umysłowej?  I że umysłom nierozsądnym nie grozi impotencja twórcza nawet w czasach, gdy pytamy, "gdzie się podziali intelektualiści?" i szukamy ich ze świecą.  Bo też któż słyszał - dla przykładu - by na impotencję myślową zapadł kiedykolwiek prawdziwie antysystemowy lewicowiec?

Swoją drogą, czy  jest pewne, że Sokrates, umysł niezależny jak rzadko, nigdy o tych sprawach nie myślał? Platoński Sokrates na pewno tego nie czynił. Czyniąc to, musiałby zauważyć, że filozofowie w roli władców, jak w idealnym Platońskim państwie, broniąc niezmienności doskonałego systemu, będą zwalczać prawdę i kreatywne myślenie ze wszystkich sił i z całego serca.  Jak dzisiaj większość polityków, filozofów, dziennikarzy  i innych strażników najlepszego z możliwych ustrojów gospodarczo-politycznych w kraju i na świecie.

W Jedlni Letnisku, 15 maja 2009 r.     

 

Źródło: tekst napisany  dla "Forum Klubowego" do serii felietonów "Z graniastej orbity"

 

Odsłon: 4506