Kategoria: Idee nie domyślane
Zdaje się, że przyszły trudne czasy dla polskich katolików pacyfistów oraz wegetarian. Kościół właśnie wprowadza do obiegu nowe tłumaczenie Biblii, które zezwala na zabijanie.
 
Na specjalnej konferencji prasowej zaprezentowano publiczności nowe katolickie tłumaczenie Biblii. Tłumaczenie jest uwspółcześnione i pozbawione takich archaicznych sformułowań jak „albowiem”, „zaprawdę” lub „niewiasta”. Nowa Biblia zaopatrzona została także w obszerne komentarze, tak aby katolicki czytelnik w czasie lektury nie pobłądził w wierze i nie popadł przypadkiem w herezję.

Aby lepiej dostosować Biblię do potrzeb współczesnych czasów oraz obecnych oczekiwań katolickiego duszpasterstwa, przez 12 lat trudziło się 85 specjalistów – redaktorów, biblistów, językoznawców i polonistów. Ich zaangażowanie było tak wielkie, że nie wahali się naruszyć największych tabu. Oczywiście, wszystko dla większego pożytku Kościoła.

Któż z nas, niezależnie od światopoglądu, nie słyszał o przykazaniu: „Nie zabijaj!” czy też: „Nie będziesz zabijał!”. Jako część Dekalogu owo przykazanie przynależy w tym brzmieniu do twardego jądra tego, co w naszym społeczeństwie uchodzi za kanon wiary i tradycji chrześcijańskiej. Ale już niedługo – w nowym tłumaczeniu pojawia się ono w wersji: „Nie popełnisz morderstwa!”.

Ktoś powie, że to właściwie to samo. Niezupełnie – wersja pierwsza jest o wiele szersza znaczeniowo i zakaz można interpretować tak, że obejmuje właściwie wszelkie akty pozbawiania życia istot żywych. Wersja druga, najnowsza, oznacza tylko zakaz działania zmierzającego do świadomego, dobrowolnego i nielegalnego pozbawienia kogoś życia – klasycznego morderstwa. Zdaniem tłumaczy, nowa wersja jest bliższa hebrajskiemu oryginałowi i lepiej oddaje jego sens, jak chce ksiądz Wojciech Turek, jeden z redaktorów tłumaczenia.

Jednak sprawa nie jest bagatelna i wprowadzi sporo zamieszania. I nie chodzi tylko o naruszenie brzmienia przykazania, do którego katolicy, i właściwie wszyscy Polacy, przyzwyczaili się od stuleci. Sądzę, że nowa wersja tłumaczenie jest wymierzona w tych katolików, którzy z Dekalogu czerpali inspirację do przeciwstawiania się wojnie, czy też do sprzeciwu wobec zabijania zwierząt. Wszak zabijanie wojenne nie jest uważane za klasyczne morderstwo. Zazwyczaj podciągane jest pod szeroko rozumianą obronę własną lub obronę ojczyzny. Nowy dekalog miałby usunąć grunt spod nóg chrześcijańskim pacyfistom i wegetarianom, którzy stanowią spory kłopot dla Kościoła, ponieważ kwestionują jego tradycyjne nauczanie i lekceważenie dla problemów pokoju oraz ochrony życia zwierząt. Podobnie zresztą usunięcie przed laty z Biblii Tysiąclecia imienia „Jahwe” i zastąpienie go słowem „Pan” miało skomplikować życie dynamicznie rozwijającym się wówczas w Polsce świadkom Jehowy.

Mimo że sam uważam się za pacyfistę i sympatyzuję z myśleniem, które zachęca do szanowania życia zwierząt, zauważam, że Biblia sama w sobie jest marnym podręcznikiem do pacyfizmu i wegetarianizmu. Paradoksalnie muszę, więc przyznać częściowo rację katolickim tłumaczom nowej Biblii. Mają rację owi tłumacze, że „piąte przykazanie odnosi się tylko do ludzi”. Powiem więcej – ono odnosi się tylko do Żydów, a nawet wyłącznie do mężczyzn żydowskich, zresztą jak cała Tora i właściwie cały Stary Testament. Przecież napisano: „Nie będziesz pożądał żony bliźniego swego” – bliźnim jest więc wyłącznie mężczyzna, a adresatem tych słów może być także wyłącznie mężczyzna. Logika Pięcioksięgu jest taka, że wolno było zabijać innych ludzi – ba! – nawet trzeba było to robić, kiedy wymagał tego Bóg. Prawo Mojżeszowe nie zwracało uwagi na życie zwierząt, więcej – zdarzało się, tak jak w Aj, że Jahwe kazał mordować tak ludzi, jak i zwierzęta. Nie można rozpatrywać wyrwanych zdań z Dekalogu w odłączeniu od jego całościowego przesłania i kontekstu.

Ale powyższe nie świadczy wcale źle o pacyfizmie ani wegetarianizmie. Przeciwnie, to źle świadczy o ówczesnych czasach i o samej Biblii. Po prostu nie należy tak etycznie wzniosłych idei jak pacyfizm i wegetarianizm uzasadniać z tak dwuznaczną moralnie księgą, jaką jest Biblia. Szkoda na to czasu i wysiłku. Dla uzasadnienia wzniosłych etycznie postaw wystarczy w zupełności zwykła logika i zasada nieczynienia innym tego, co nam samym niemiłe. Biblię natomiast trzeba odłożyć na półkę wraz z innymi książkami z działu „literatura starożytna”. I trzymać ją z dala od dzieci.






Źródło: "Fakty i Mity";
Odsłon: 3672