W omówieniu książki Andrzeja Werblana ,,Stalinizm w Polsce'' poczyniłem uwagę, że w naszym kraju, w historiografii i publicystyce, dominuje obraz najnowszych dziejów politycznych, w dużej części zmajoryzowany przez wizję narzuconą przez tzw. nurt antykomunistyczny, w tym przez krąg historyków działających w ramach Instytutu Pamięci Narodowej. I że – co gorsza – nie została napisana, jak dotąd, społeczna historia Polski Ludowej. Z pierwszej uwagi się nie wycofuję. Z drugiej tak. Jakby bowiem dla zawstydzenia mnie, ale i ku mojej satysfakcji, przysłał mi swój obszerny tom ,,O społecznej historii Polski 1945–1989'' profesor Henryk Słabek, ceniony historyk dziejów najnowszych Polski, w tym szczególnie wnikliwie zajmujący się dziejami PRL. Na usprawiedliwienie mojej niewiedzy o tej pozycji, wydanej nakładem KiW oraz Wyższej Szkoły Gospodarki Krajowej w Kutnie, mogę podać tylko to, że ukazała się ona w ostatnich tygodniach.
Jeden kraj, dwie historie
Profesor Słabek rozpoczyna zdecydowanie: ,,Upływa dziewiętnaście lat od przewrotu dokonanego na rzecz ustrojowej restauracji czy – jak chcą inni – od rewolucji. Tymczasem historiografia »dworska« nadal ma się dobrze, albo i nawet lepiej, niż niegdyś; dworska, bo widziana »z góry«, a pisana jednostronnie pod racje elit wyposażonych w polityczne, gospodarcze i duchowe władztwo. Szkoda, że nie bez udziału samych ludzi nauki nadszedł czas, w którym przerwano ledwo zapoczątkowane badania nad historią zupełnie inaczej pojmowaną; badania próbujące spojrzeć na historię współczesną, w tym i politykę, również »od dołu«, poprzez doświadczenia i oczami milionów, a skierowane na rozpoznawanie wizerunku, problemów i roli wszystkich podstawowych grup społeczeństwa''.
Henryk Słabek zwraca uwagę na to, że owo ,,nawrócenie się'' historyków, zgodnie z ,,posolidarnościową'' jednostronnością, na tematykę wyłącznie polityczną, przy całkowitym zarzuceniu tematyki społecznej, było przejawem swoistego prowincjonalizmu. ,,Ludzie o niby-prozachodniej orientacji ignorowali nowoczesne doświadczenia historyków Zachodu'' – stwierdza. Słabek zwraca uwagę, posiłkując się uwagami historyków wrocławskich, że odrzucenie tej tematyki dokonało się wraz z odrzuceniem dominacji marksizmu, będącego jednak wcześniej często pseudomarksizmem werbalnym lub marksizmem zwulgaryzowanym.
Cytuje też dobitną wypowiedź socjologa, profesora Jerzego Szackiego, który stwierdził. że ,,potrzebne są (...) dwie różne historie PRL: historia polityczna, opowiadająca o tym, co się działo z systemem politycznym, i historia społeczna, traktująca o tym, jak żyło społeczeństwo poddane jego ciśnieniu, ale zajęte nade wszystko swymi »małymi« sprawami. Oczywiście, całkowite rozdzielenie tych dwóch historii nie jest możliwe. Niezbędne wydaje się jednak podjęcie próby oddzielenia projektu ideologicznego i jego realizacji od rzeczywistego działania społecznego żywiołu. Do tej pory historia PRL to niemal wyłącznie historia polityczna i ideologiczna''. Cytat ten uzupełnia profesor Słabek przywołaniem uwagi profesora Marcina Kuli, który stwierdził, że historycy, poza badaniem historii politycznej, powinni zająć się także historią społeczną, by ,,powstrzymać falę równie radykalnych, co przedwczesnych i nieuprawnionych uogólnień powojennej historii''.
Brzmi to obiecująco, ale, niestety, nie znam w całości owej wypowiedzi profesora Kuli noszącej emocjonalny, publicystyczny tytuł ,,Nieboszczka PRL, ani dobra, ani mądra, ani piękna... ale skomplikowana'', więc nie mogę się do niej ustosunkować, aliści taka kwalifikacja ma tak szeroki i z różnych ,,parafii'' się biorący kwantyfikator, że bez wahania pożyczyłbym go od profesora Kuli dla określenia obecnej Polski zwanej Trzecią Rzecząpospolitą, a także dla określenia ,,nieboszczki'' II Rzeczypospolitej i przedrozbiorowej – Obojga Narodów. Może Polska Piastów, Jagiellonów czy Rzeczpospolita Złotego Wieku były – jak chce profesor Kula – ,,dobre, mądre i piękne'', ale śmiem wątpić. Na pewno wszystkie były ,,skomplikowane''.
Symboliczny ucisk ludu przez szlachtę
Uzupełniając te swoje trzy grosze wciskane między uwagi uczonych profesorów, dodam jeszcze jedno. Skoro profesor Kula, wybitny przecież historyk, stosuje takie emocjonalne kategorie do ocen naukowych, to ja – publicysta – tym bardziej mogę sobie pozwolić na swobodną hipotezę, którą wyprowadzę z przywoływanych wcześniej uwag profesora Słabka, choć formułuję ją na własną odpowiedzialność.
Otóż mam przeczucie, a nawet przeświadczenie graniczące z pewnością, że owo odwrócenie się historyków od historii społecznej PRL jest rezultatem presji ideologicznej poprawności, która wyraża się powrotem, po pauzie czasów PRL, do dominacji wizji ,,pańskiej Polski'' nad racjami ,,Polski plebejskiej, ludowej''. Pisał o tym swego czasu zresztą także profesor Bronisław Łagowski, że dominacja kultury i myślenia szlacheckiego i arystokratycznego w Polsce nie ma precedensu w Europie i że w żadnym kraju wartości świata plebejskiego nie były i nie są w tak wielkiej pogardzie.
Co więcej, ta miażdżąca przewaga kultury szlacheckiej nad racjami plebejskimi jest tak wielka, że polski lud i polski gmin nigdy, tak jak to stało się w większości krajów europejskich, choćby w Skandynawii czy we Francji, nie tylko nie wytworzył swojej równie silnej, równoważnej sfery ideowo-symbolicznej, ale przejął w tej mierze kod szlachecki. I nie zmieniają tego obrazu rozmaite gniewy ludowe na panów, ani pokątne nazywanie ich ,,ciarachami'', czyli cała ta sfera buntu ludowego, którą tak genialnie zsyntetyzował Stanisław Wyspiański w ,,Weselu'', choćby w słowach Panny Młodej ,,Ino te ciarachy tworde, trzaby stać i walić w morde'', czy Czepca rzucającego niecierpliwe słowa: ,,Pany, wyście ino do majaki''.
Wracam do rozpoczętej myśli – w tym zawstydzeniu plebejskością jako obciachem, jako ,,chamstwem'' jako czymś radykalnie gorszym upatruję ideowo-symbolicznej przyczyny niechęci do pisania społecznej historii Polski, także Ludowej. Bo może okazałoby się jeszcze, że choć UB i SB robiły co robiły, była cenzura i kolejki, a partyjni nieraz zgarniali pod siebie, jak jacy Sarmaci, i było jeszcze wiele brzydkich rzeczy, to – ujmując syntetycznie wszystkie, a nie tylko wybiórczo, tendencyjnie dobrane aspekty – Polska Ludowa była lepszą matką dla zwykłych ludzi niż Polska dzisiejsza. Bo to, że była najlepszą z matek, jeśli uczynić porównanie z dziejami sprzed 1944 roku, to chyba jest już oczywiste... Bo przecież – przepraszam za truizm – plebejski obraz robotniczego, proletariackiego strajku w Stoczni Gdańskiej, w sierpniu 1980 roku, tego powstania ludowo-narodowego ludzi w kraciastych bluzach, nie jest wystarczającym argumentem na rzecz poglądu, że to powstanie wygrał lud polski.
Zawartość dzieła
Książka profesora Słabka jest obszernym, ponad 600-stronicowym studium opartym na potężnym materiale badawczym, empirycznym i źródłowym. W części pierwszej Słabek omawia podstawy ustrojowego przewrotu 1945 roku, w tym spadek po II Rzeczypospolitej, uwarunkowania geopolityczne i demograficzne, a także podstawowe reformy dokonane w Polsce w latach 1945-48. Część druga jest obszerną panoramą przemian struktur społecznych, położenia i stylu życia społeczeństwa. Opisane jest zarówno społeczeństwo wiejskie jak i miejskie, zmiana miejsca i roli kobiety, przemiany w systemie wartości i obyczajach, relacje między poszczególnymi grupami pracowniczymi, a także tak szczegółowe zagadnienia, jak zarobkowanie, specyficzny fenomen chłopów-robotników. Te dwie części książki mają charakter głownie sprawozdawczy, opisowy. To zasób wiedzy o społeczeństwie tamtych czasów.
W części trzeciej, poświęconej ewolucji postaw i zachowań pojawia się w opisie mechanizm dynamizujący historię społeczną PRL i całą sekwencję dramatycznych zdarzeń zapoczątkowanych czerwcem 1956 roku, poprzez grudzień 1970, aż do lat 70. i 80. Jest to frapująca panorama życia duchowego różnych warstw społecznych, a obszerny rozdział poświęcony ,,honorowi intelektualisty na co dzień'' jest tylko jednym z wielu. Część czwarta i ostatnia książki to studium wpływu przemian powojennych na etyczną i narodową kondycję społeczeństwa.
Studium profesora Słabka jest nieocenioną, pionierską syntezą dziejów społecznych PRL, łączącą cechy zobiektywizowanego podręcznika uniwersysteckiego z cechami – w niektórych fragmentach – eseju naznaczonego gęstwiną kontekstów kulturowych, psychologicznych, emocjonalnych, etycznych etc. Wpisuje się w nie godna szacunku obrona honoru niektórych postaci kultury i życia politycznego PRL spostponowanych przez czarną propagandę medialną lat po przełomie 1989 roku.
Świadectwo Chałasińskiego, prawda Jastruna
,,Zasadniczą zmianą, jaką przyniosło dwudziestolecie Polski Ludowej, jest unarodowienie mas ludowych i w związku z tym integracja narodu (...)'' – pisał w 1967 roku wielki polski socjolog z przedwojennym rodowodem naukowym profesor Józef Chałasiński. Nie wątpię, że z racji czasu, w jakim padły te słowa, niejeden ,,antykomunistyczny'' publicysta zakwalifikowałby je jako będące wynikiem obowiązujących wymogów ideologicznych i ukłonem w obliczu czujności cenzury. Wolnego. Cała uprzednia biografia naukowa i osobista Chałasińskiego poświadcza szczerość tych słów. Tak, to właśnie Polska Rzeczpospolita Ludowa, przy całym ciążącym na niej nie najlżejszym i skomplikowanym historycznym rachunku unarodowiła polskie masy ludowe i plebejskie.
Profesor Słabek zwraca przy tym uwagę, że cząstka odpowiedzialność za ,,szlachetyzację'' świadomości narodowej spada nie tylko na prawicowo zorientowaną inteligencję, ale także na kierownictwo Polski Ludowej w latach po październiku 1956: ,,(...) kierownicze gremia PZPR cierpiały na narodowy kompleks. W latach stalinowskiego apogeum (1949 – 1955) prowadziły krucjatę przeciwko Sienkiewiczowi, romantyzmowi, niepodległościowej tradycji (również PPS). Z kolei w latach późniejszych, szczególnie osiemdziesiątych, chcąc zmazać grzechy, w ogóle zatracały krytyczną miarę wobec przeszłości, ale społeczeństwo i tak nie dowierzało. Stało się to, co swego czasu trafnie odczytywał Władysław Gomułka: PZPR nie potrafiła przekonać społeczeństwa, że jej tradycja i intencje są patriotyczne''.
Naukowy charakter książki profesora Słabka, nie psychologa przecież, sprawił, że nie ma w niej zasadniczo mowy o emocjach ludzi w stosunku do Polski Ludowej (notabene – frapujący temat do badań i do szerokiego rozwinięcia, który bardzo wiele powiedziałby o ówczesnym stanie świadomości narodu). Mimo to znalazł się w niej, niejako w charakterze puenty, cytat z Tomasza Jastruna, intelektualisty związanego w PRL z opozycją, który zapytany o to, za czym konkretnie tęskni z okresu Polski Ludowej, stwierdził, że ,,za tym, że pieniądze nie były tak ważne, czas płynął wolniej, ludzie byli serdeczniej i bliżej ze sobą, kwitła bezinteresowność. (...) Nie bałem się, że nie będę miał z czego żyć. Teraz jest lęk, że się zdechnie z głodu, a nikt nie poda ręki'' – mówił Jastrun.
,,Czy prawda Jastruna nie pozostaje intuicyjną, budzącą się prawdą »polskiej ulicy«'' – puentuje profesor Henryk Słabek.
Oto jest pytanie.
Żródło: Trybuna on-line, z dnia 22.03.2009