Politykę można uprawiać na wiele sposobów. Można przekształcać lud w zaangażowanych i świadomych obywateli. Można też przeciwnie – z ludu wytrwale robić motłoch po to, by nim manipulować.

Z wielomilionowej masy ludzi trudno jest zrobić dobrze funkcjonujący organizm – społeczeństwo obywatelskie. Bez niego jednak nie można zapewnić ani powszechnego dobrobytu, ani szerokich wolności, ani poczucia równości. Główną metodą budowania takiego społeczeństwa jest mądra edukacja od szkół i przedszkoli aż po środowiska emeryckie oraz uczenie skutecznego rozpoznawania i wyrażania własnych potrzeb oraz realizowania ich w grupie. Także niezbędne jest włączanie ludzi w życie partii, związków zawodowych i organizacji pozarządowych. W Niemczech na przykład wydaje się setki milionów euro na polityczne kształcenie społeczeństwa. Każda z partii parlamentarnych ma prawo do dużych publicznych pieniędzy na wydawanie książek, organizowanie szkoleń, wykładów, spotkań, akcji itp.
 
Ale można też inaczej. Często politykę traktuje się jako szkołę tanich chwytów, która ma zapewnić obecnie rządzącym przetrwanie przy przysłowiowych korytach za wszelką cenę. Celem rządów nie jest wówczas jakaś sensowna zmiana społeczna, ale władza sama w sobie i jej sprawowanie. Wtedy społeczeństwo obywatelskie staje się zagrożeniem dla polityków, bo obnaża ich niekompetencję oraz nadużycia władzy. Stosuję się więc taktykę ogłupiania, ściemniania i motłoszenia właśnie.

Jakieś świeże przykłady? Proszę bardzo! Kilka tygodni temu w związku z aferą seksualną w jakiejś rodzinie mieliśmy nagonkę na pedofilów zorganizowaną przez partię rządzącą. Ta marginalna grupa przestępców zawsze absorbuje populistycznych polityków, gdy trzeba odwrócić uwagę społeczeństwa od ważnych kwestii. Premier powiedział wówczas, że „Polska będzie miała najbardziej surowe prawo w Unii w kwestii pedofilii”. Dlaczego najbardziej surowe, a nie najbardziej skuteczne? A może już mamy najsurowsze i dlatego nieskuteczne? Czy ktoś to w ogóle badał? Czy wydano jakieś pięć dodatkowych złotych, aby się dowiedzieć, co byłoby skuteczne w zapobieganiu wykorzystywaniu seksualnym dzieci? Obawiam się, że los polskich dzieci nikogo tak naprawdę nie obchodzi, liczyła się tylko zagrywka pod publiczkę, fałszywe sugerowanie, że podkręcanie przepisów samo w sobie coś rozwiąże. A to jest jeden z przejawów ogłupiania, motłoszenia właśnie.
 
Inny przejaw motłoszenia to zagrywka rządu z tarczą antyrakietową. Ponieważ Polacy byli w 2/3 przeciwni tarczy, łudzono nas, że rząd toczy poważne negocjacje z Amerykanami, aby podpisać korzystny układ. Sugerowano też, że tarczy być może w ogóle nie będzie. Potem urabiano opinię publiczną przez kilka dni rzekomym rosyjskim zagrożeniem (straszenie to klasyczny sposób motłoszenia), poczekano aż, choćby na chwilę, zmieni się nastawienie przerażonej wojną gruzińską większości, i w trzy dni podpisano byle jaką umowę, z której nic dobrego dla nas nie wynika. Tak – pod presją strachu i kłamstw – zmylono czujność obywatelską. Zagrywka była tak doskonała, że dziś, kiedy tuman kurzu wokół tego zamieszania opadł i manipulacja stała się oczywista, nikt nie ma pretensji do Tuska, że zrobił to, czego Polacy właściwie nie chcą.

Autorem użytecznego terminu „motłoszenie” jest przywoływany ustawicznie na tych łamach profesor Jerzy Drewnowski. Teksty jego oraz innych autorów (w tym także z „FiM”) poświęcone tematyce społecznej i humanitarystycznej można przeczytać na stronie: www.demokrates.eu.

 




Źródło: "Fakty i Mity";