(Komentarz Demokratesa: duma Niemców i innych zachodnich Europejczyków z ich wolności obywatelskich opiera się na podstawach coraz mniej solidnych; sprawa jest tak bolesna, iż wielu najszczerszych nawet demokratów woli o niej nie myśleć i nie czytać; w każdym razie warto zdawać sobie sprawę z trendów, które dają o sobie znać nie tylko na Zachodzie Europy)
Wojny służące zabezpieczaniu surowców i źródeł energii dla zachodnich państw przemysłowych zmieniły znacząco życie publiczne w tych państwach, także w naszym. Nowe rundy wyścigu zbrojeń i kolejne wojny – to sprawa niedalekiej przyszłości, w której wojna może się stać dniem powszednim. Reguły prawa międzynarodowego, prowadzenie wojny utrudniające, są tak samo lekceważone jak zasadnicze ustalenia co do zakazu wojny najeźdźczej oraz jej przygotowywania. Ustawa zasadnicza traci na znaczeniu na rzecz doktryny militarnej Unii Europejskiej, a militaryzacja kraju prowadzi do demontażu demokracji i tworzenia państwa autorytarnej kontroli, jak też do tolerowania neonazistów.
Wojny służące zabezpieczaniu surowców i źródeł energii dla zachodnich państw przemysłowych zmieniły znacząco życie publiczne w tych państwach, także w naszym. Nowe rundy wyścigu zbrojeń i kolejne wojny – to sprawa niedalekiej przyszłości, w której wojna może się stać dniem powszednim. Reguły prawa międzynarodowego, prowadzenie wojny utrudniające, są tak samo lekceważone jak zasadnicze ustalenia co do zakazu wojny najeźdźczej oraz jej przygotowywania. Ustawa zasadnicza traci na znaczeniu na rzecz doktryny militarnej Unii Europejskiej, a militaryzacja kraju prowadzi do demontażu demokracji i tworzenia państwa autorytarnej kontroli, jak też do tolerowania neonazistów.
Ogromna jest niewiedza w naszym kraju na temat polityki przygotowywanej przez wojskowych. Oni sami nie kryją jednak transformacji armii obronnej w armię interwencyjną, działającą w skali globalnej. Do tego celu gromadzono i gromadzi się nadal broń i urządzenia. Teraz przyszedł czas na transformację społeczeństwa, którą czasopisma Bundeswery zaliczają do zadań wojskowych; jej „Centrum Transformacyjne” już zresztą istnieje. Harmonizuje z tym informacja o żądaniu Christiana Schmidta (CSU), oficera formacji górskich i sekretarza stanu w ministerstwie wojny*, by „niezbędny obowiązek obrony został dostosowany do nowych zagrożeń bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego”.
Co każe wojskowym i politykom od wojskowości żywić lęk o wewnętrzne bezpieczeństwo? Nic innego jak rosnące sprzeczności w społeczeństwie. Większość obywateli różni się od większości w Bundestagu poglądami w wielu kwestiach politycznych i socjalnych. Parlament opowiada się za wojną, na przykład w Afganistanie, ludność nie jest za nią. W przeciwieństwie do ludności, większość parlamentarna popiera: Hartz IV, Agenda 2010, rozbudowane akcje służb tajnych, wysokie zarobki managerów, łamanie ochrony danych osobowych, politykę kształceniową wrogą młodzieży, przeciwstawia się natomiast: płacom minimalnym, socjalnym biletom na przejazdy, ochronie rent i emerytur. Wcześniej albo później sprzeczności te mogą prowadzić do konfrontacji pozaparlamentarnych, do walk klasowych oddolnych – już nie wyłącznie odgórnych – jak i do rosnącej przemocy autorytarnego państwa, które wykroczy poza parlamentaryzm.
Przedstawienie próbne mieliśmy w ubiegłym roku. Bez głosowania w Bundestagu posłano Bundeswerę, rzekomą „armię parlamentu”, do walki w dalekim kraju: do Meklemburgi - Pomorza Przedniego. Z wozami opancerzonymi, okrętami wojennymi i samolotami Tornado.
Wedle wyjaśnień rządu federalnego ta sprzeczna z konstytucją operacja nastąpiła na mocy „prośby o urzędową pomoc” zgłoszonej przez władze cywilne wedle Artykułu 35 Ustawy Zasadniczej. Tego rodzaju prośby o pomoc musiałyby zostać zbadane pod kątem konstytucyjnej dopuszczalności, jeśli „urzędowa pomoc ma rangę konstytucyjną”. Tak jest “zasadniczo wtedy, jeśli władze policyjne danego kraju związkowego wzywają Bundeswerę”. Jednakże to przecież nie Trybunał Konstytucyjny i nie Bundestag sprawdzają tutaj konstytucyjną dopuszczalność, lecz departament prawa w Ministerstwie Obrony. Policja i Bundeswera udzielają sobie nawzajem pozwoleń na łamanie konstytucji (...).
Demontaż praw wolnościowych jest zwykle uzasadniany „wojną przeciw terrorowi”, który wnoszony jest do naszego kraju z zewnątrz. Federalny minister spraw wewnętrznych Schäuble straszy nawet „nuklearnymi atakami” na Republikę Federalną, aby osiągnąć swój cel, to znaczy demontować prawa wolnościowe przez szeroko zakrojone kontrole komputerów. Minister wojny* Jung chce wymusić zmianę konstytucji, by było możliwe legalne posyłanie Bundeswery na wojnę także wewnątrz kraju – a jeśli na to złamanie konstytucji nie będzie pozwolenia, trzeba będzie ogłosić „ponadprawny stan zagrożenia” umożliwiający działania wbrew konstytucji, na przykład zestrzeliwanie podejrzanych samolotów.
Bundeswera pozostaje od połowy ubiegłego roku w najbliższej łączności (Bundeswehr-Homepage) z placówkami cywilnymi. We wszystkich 426 powiatach i miastach niezależnych od powiatów stworzono w budynkach ratuszów i starostw dwunastoosobowe centrale dowodzeniowe kooperacji cywilno-militarnej (»ZMZ Inneres«). Tworzą je oficerowie rezerwy, mogący przeprowadzać na miejscu mobilizację rezerwistów. Centralą główną uczyniono „Wspólne Centrum Obrony Antyterrorystycznej” w Berlinie-Treptow, we współpracy z: Federalnym Urzędem Kryminalnym, Federalną Służbą Wywiadowczą, z urzędami ochrony kryminalnej i ochrony konstytucji krajów związkowych, z Policją Federalną, ze Śledczą Służbą Celną, z Kontrwywiadem Wojskowym, Federalnym Prokuratorem Generalnym, jak też z Urzędem ds. Migracji i Uchodźców.
Jeszcze w roku 2003 ówczesny Przewodniczący Ochrony Konstytucji Eckart Werthebach odrzucił taką centralizację aparatu bezpieczeństwa ze „względów historycznych i prawnopolitycznych”: ponieważ „skojarzenie z Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy” z okresu nazistowskiego jest zbyt bliskie. Obecnie centralizacja czyni postępy: sztaby operacyjne Bundeswery i Policji Federalnej urzędują, jeden i drugi, w Poczdamie, jeszcze w oddzielnych budynkach. Czterdziestoma tysiącami policjantów federalnych dowodzi od kilku tygodni centralna komendantura Poczdamie.
W publikacjach Bundeswery powiedziano wyraźnie, iż użycie armii wewnątrz kraju służy nie tylko zwalczaniu klęsk żywiołowych i pomocy w nieszczęśliwych wypadkach, lecz także walce z terroryzmem. Chodzi tu, w domyśle, o zbrojne działania przeciw opozycji pozaparlamentarnej. Wedle „Informacji dla Oddziału 3/2002 zadanie bojowe kieruje sie przeciw: „grupom zakłócającym porządek, takim jak grupy przeciwników globalizacji” Fotografia w „Europejskim Bezpieczeństwie” („Europäische Sicherheit”), 2/2007, pokazuje „Żołnierzy JgBtl 292 podczas szkolenia przeciw demonstrantom”; demonstranci mają na sobie ubrania robocze. Jako powód użycia oddziału na terenie kraju wymienia się „wydarzenia wielkiej szkodliwości” Tego pojęcia w artykule 35 Ustawy Zasadniczej o pomocy urzędowej nie znajdujemy, tam znane są tylko wypadki nieszczęść i katastrof.(...)
Co każe wojskowym i politykom od wojskowości żywić lęk o wewnętrzne bezpieczeństwo? Nic innego jak rosnące sprzeczności w społeczeństwie. Większość obywateli różni się od większości w Bundestagu poglądami w wielu kwestiach politycznych i socjalnych. Parlament opowiada się za wojną, na przykład w Afganistanie, ludność nie jest za nią. W przeciwieństwie do ludności, większość parlamentarna popiera: Hartz IV, Agenda 2010, rozbudowane akcje służb tajnych, wysokie zarobki managerów, łamanie ochrony danych osobowych, politykę kształceniową wrogą młodzieży, przeciwstawia się natomiast: płacom minimalnym, socjalnym biletom na przejazdy, ochronie rent i emerytur. Wcześniej albo później sprzeczności te mogą prowadzić do konfrontacji pozaparlamentarnych, do walk klasowych oddolnych – już nie wyłącznie odgórnych – jak i do rosnącej przemocy autorytarnego państwa, które wykroczy poza parlamentaryzm.
Przedstawienie próbne mieliśmy w ubiegłym roku. Bez głosowania w Bundestagu posłano Bundeswerę, rzekomą „armię parlamentu”, do walki w dalekim kraju: do Meklemburgi - Pomorza Przedniego. Z wozami opancerzonymi, okrętami wojennymi i samolotami Tornado.
Wedle wyjaśnień rządu federalnego ta sprzeczna z konstytucją operacja nastąpiła na mocy „prośby o urzędową pomoc” zgłoszonej przez władze cywilne wedle Artykułu 35 Ustawy Zasadniczej. Tego rodzaju prośby o pomoc musiałyby zostać zbadane pod kątem konstytucyjnej dopuszczalności, jeśli „urzędowa pomoc ma rangę konstytucyjną”. Tak jest “zasadniczo wtedy, jeśli władze policyjne danego kraju związkowego wzywają Bundeswerę”. Jednakże to przecież nie Trybunał Konstytucyjny i nie Bundestag sprawdzają tutaj konstytucyjną dopuszczalność, lecz departament prawa w Ministerstwie Obrony. Policja i Bundeswera udzielają sobie nawzajem pozwoleń na łamanie konstytucji (...).
Demontaż praw wolnościowych jest zwykle uzasadniany „wojną przeciw terrorowi”, który wnoszony jest do naszego kraju z zewnątrz. Federalny minister spraw wewnętrznych Schäuble straszy nawet „nuklearnymi atakami” na Republikę Federalną, aby osiągnąć swój cel, to znaczy demontować prawa wolnościowe przez szeroko zakrojone kontrole komputerów. Minister wojny* Jung chce wymusić zmianę konstytucji, by było możliwe legalne posyłanie Bundeswery na wojnę także wewnątrz kraju – a jeśli na to złamanie konstytucji nie będzie pozwolenia, trzeba będzie ogłosić „ponadprawny stan zagrożenia” umożliwiający działania wbrew konstytucji, na przykład zestrzeliwanie podejrzanych samolotów.
Bundeswera pozostaje od połowy ubiegłego roku w najbliższej łączności (Bundeswehr-Homepage) z placówkami cywilnymi. We wszystkich 426 powiatach i miastach niezależnych od powiatów stworzono w budynkach ratuszów i starostw dwunastoosobowe centrale dowodzeniowe kooperacji cywilno-militarnej (»ZMZ Inneres«). Tworzą je oficerowie rezerwy, mogący przeprowadzać na miejscu mobilizację rezerwistów. Centralą główną uczyniono „Wspólne Centrum Obrony Antyterrorystycznej” w Berlinie-Treptow, we współpracy z: Federalnym Urzędem Kryminalnym, Federalną Służbą Wywiadowczą, z urzędami ochrony kryminalnej i ochrony konstytucji krajów związkowych, z Policją Federalną, ze Śledczą Służbą Celną, z Kontrwywiadem Wojskowym, Federalnym Prokuratorem Generalnym, jak też z Urzędem ds. Migracji i Uchodźców.
Jeszcze w roku 2003 ówczesny Przewodniczący Ochrony Konstytucji Eckart Werthebach odrzucił taką centralizację aparatu bezpieczeństwa ze „względów historycznych i prawnopolitycznych”: ponieważ „skojarzenie z Głównym Urzędem Bezpieczeństwa Rzeszy” z okresu nazistowskiego jest zbyt bliskie. Obecnie centralizacja czyni postępy: sztaby operacyjne Bundeswery i Policji Federalnej urzędują, jeden i drugi, w Poczdamie, jeszcze w oddzielnych budynkach. Czterdziestoma tysiącami policjantów federalnych dowodzi od kilku tygodni centralna komendantura Poczdamie.
W publikacjach Bundeswery powiedziano wyraźnie, iż użycie armii wewnątrz kraju służy nie tylko zwalczaniu klęsk żywiołowych i pomocy w nieszczęśliwych wypadkach, lecz także walce z terroryzmem. Chodzi tu, w domyśle, o zbrojne działania przeciw opozycji pozaparlamentarnej. Wedle „Informacji dla Oddziału 3/2002 zadanie bojowe kieruje sie przeciw: „grupom zakłócającym porządek, takim jak grupy przeciwników globalizacji” Fotografia w „Europejskim Bezpieczeństwie” („Europäische Sicherheit”), 2/2007, pokazuje „Żołnierzy JgBtl 292 podczas szkolenia przeciw demonstrantom”; demonstranci mają na sobie ubrania robocze. Jako powód użycia oddziału na terenie kraju wymienia się „wydarzenia wielkiej szkodliwości” Tego pojęcia w artykule 35 Ustawy Zasadniczej o pomocy urzędowej nie znajdujemy, tam znane są tylko wypadki nieszczęść i katastrof.(...)
Tłum. z niemieckiego: Jerzy Drewnowski
*„ministerstwo wojny” (zamiast „ministerstwo obrony”) - sformułowanie stosowane celowo przez wielu niemieckich antymilitarystów (przypis Demokratesa)
Źródło: Ossietzky, 8/2008 www.sopos.org/ossietzky