(Komentarz Demokratesa: jak widać z zamieszczonego niżej tekstu, współcześni filozofowie nie zawsze zajmują się problematyką bezużyteczną i oderwaną od życia; ratują dobre imię filozofii szczególnie filozofowie polityki, krytyczni i zaangażowani po stronie słabszych, jak Thomas Pogge)
W ostatnich latach różnice poziomu życia mimo realizowania Milenijnych Celów Rozwoju stały się większe. Zwiększa się wprawdzie globalny przeciętny dochód, ale liczba biednych rośnie również. Wynikają stąd problemy sprawiedliwości, które także dlatego są tak palące, że wielu ludzi zamożnych nie chce brać na siebie odpowiedzialności za usuwanie biedy.
W ostatnich latach różnice poziomu życia mimo realizowania Milenijnych Celów Rozwoju stały się większe. Zwiększa się wprawdzie globalny przeciętny dochód, ale liczba biednych rośnie również. Wynikają stąd problemy sprawiedliwości, które także dlatego są tak palące, że wielu ludzi zamożnych nie chce brać na siebie odpowiedzialności za usuwanie biedy.
Pojęcie sprawiedliwości daje się analizować filozoficznie jako orzekanie wedle czterech zagadnień:
Po pierwsze: Czym są podmioty sprawiedliwości - co może być sprawiedliwe albo niesprawiedliwe? Mamy tutaj różnych kandydatów: światowe sytuacje, osoby działające, same działania, reguły społeczne i zorganizowane systemy socjalne, zwłaszcza państwo, dające się oceniać moralnie pod względem zarówno wewnętrznej organizacji, jak i działań międzynarodowych. Niesprawiedliwość sytuacji światowych byłaby tematem bezpłodnym, ponieważ jest zwykle sprawą otwartą, kto za usuwanie takiej niesprawiedliwości ponosi odpowiedzialność. Moja praca koncentruje się na sprawiedliwości reguł socjalnych, w odniesieniu do których takie pytania o odpowiedzialność stają się wyraźniejsze.
Po drugie: Kim są osoby dotknięte niesprawiedliwością? Kto doświadcza sprawiedliwości albo niesprawiedliwości? Chodzi tu przede wszystkim o jednostki, którzy odczuwają ich skutki na własnym skórze.
Po trzecie: W odniesieniu do jakich dóbr albo obciążeń doświadcza się sprawiedliwości albo niesprawiedliwości? Tutaj ważne są dobra ekonomiczne – żywność i woda – których ludzie potrzebują do zaspokajania potrzeb podstawowych.
Po czwarte: Kto jest odpowiedzialny za to, że pewne dobra i obciążenia rozłożone są niesprawiedliwie? Tutaj trzeba zapytać, czy globalne reguły, stworzone przez Światową Organizację Handlu i inne organizacje są sprawiedliwe, a w szczególności, czy pozostają w zgodzie z prawami człowieka.
Prawa człowieka są najszerzej w świecie uznanym katalogiem potrzeb podstawowych, których zaspokojenie musi być zapewnione każdej jednostce. Już w roku 1948 w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, powiedziano jasno, że w prawach tych mieszczą się także moralne uprawnienia do reguł społecznych: "Każdy człowiek ma prawo do takiego porządku społecznego i międzynarodowego, w którym prawa i wolności zawarte w niniejszej Deklaracji mogą być w pełni realizowane”. Ów artykuł 28 mówi o sposobie interpretacji wszystkich praw człowieka rzecz istotną - wspominając uprawnienia odniesione nie tylko do działających osób, lecz także właśnie do owych reguł. Do reguł organizujących narodowe i międzynarodowe systemy społeczne: to, że naszą powinnością jest kształtowanie międzynarodowego porządku w sposób zgodny z prawami człowieka.
Deficyty praw człowieka
Najdalsze od realizacji jest obecnie ludzkie prawo do minimum standardu życiowego. Do standardu tego należą: podstawowa profilaktyka zdrowotna, żywność, odzież, mieszkanie i opieka lekarska (artykuł 25). Jeśli Powszechną Deklarację Praw Człowieka uczynimy fundamentem minimalnej teorii sprawiedliwości, musimy stwierdzić, że nasz porządek międzynarodowy czyni wrażenie bardzo niesprawiedliwego i ze względu na prawa człowieka powinien zostać zreformowany.
Na świecie żyje obecnie około 6,7 miliarda ludzi. Prawie miliard spośród nich cierpi niedożywienie. Od 1 stycznia 2006 ceny żywności w wielu krajach rozwijających się uległy podwojeniu, przez co niedożywienie zwiększyło się znacznie. Ceny żywności podniosła między innymi produkcja biologicznych paliw napędowych. Znaczne deprywacje zaznaczają sie także w stosunku do innych potrzeb podstawowych: w niedostatecznym dostępie do wody pitnej, w mankamentach podstawowej opieki lekarskiej, w bezdomności, w braku energii elektrycznej, w analfabetyzmie i w pracy zarobkowej dzieci. Co roku umiera około 57 milionów ludzi, z czego co najmniej 30% - mniej więcej 18 milionów – to śmierć z powodu biedy. Od końca Zimnej Wojny zmarło więcej niż 300 milionów ludzi przez biedę. Zatem więcej niż cała liczba tych, którzy - 200 milionów - stracili życie z powodu przemocy stosowanej przez rządy w całym dwudziestym stuleciu.
W bogatych krajach te wywoływane przez biedę niedostatki praw człowieka rozpatrywane są często tylko pod hasłem pomocy rozwojowej: czy świadczymy jej dosyć? Ja podkreślam z naciskiem inne podejście: Za problem biedy jesteśmy współodpowiedzialni czynnie, ponieważ współdziałamy w podtrzymywaniu niesprawiedliwych instytucji, które istnienie ogromnej biedy utrwalają. Bogate kraje nie tylko świadczą za mało pomocy, lecz i wnoszą zbyt wielki wkład do dalszego istnienia światowej biedy.
Instytucjonalny porządek można nazwać naruszającym prawa człowieka, kiedy zostają spełnione cztery następujące warunki: Po pierwsze, musi istnieć - oczywiście - jakiś deficyt praw człowieka. Po drugie, deficyt ten musi być możliwy do usunięcia przez alternatywny wzorzec tegoż instytucjonalnego porządku. Po trzecie, korelacja między zachowaniem istniejącego porządku a dalszym istnieniem deficytów praw człowieka musi być przewidywalna. I, po czwarte, musi być także przewidywalne to, że ten alternatywny wzorzec instytucjonalnego porządku prowadziłby do istotnego zmniejszenia deficytu praw człowieka. Jeśli dany instytucjonalny porządek jest naruszającym prawa człowieka w opisany sposób, to odpowiedzialność za to spada na tych, którzy współdziałają nad tworzeniem i realizacją tegoż instytucjonalnego porządku. Spada ona na nasze i inne silne rządy, które uzgadniają światowy system handlu i podobne międzynarodowe regulacje, ponosząc z tego powodu odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Oznacza to zatem, że zgony i deprywacje powodowane biedą wynikają dzisiaj po większej części z niesprawiedliwych struktur instytucjonalnych, za które my - obywatele zamożnych państw - jesteśmy współodpowiedzialni. Przyczyniamy się bowiem do narzucania biednym ludziom naszego świata międzynarodowego porządku, w którym ludzkie prawa wielu nie są realizowane.
Teza o odpowiedzialności lokalnej
W odpowiedzi na tę tezę słyszymy bardzo znany i popularny kontrargument: Zgodnie z nim deficyty praw człowieka należy wiązać nie z regułami międzynarodowymi, lecz wyłącznie z lokalnymi okolicznościami, takimi jak: położenie geograficzne, klimat lub złe struktury władzy w wielu krajach rozwijających się. Opiera się ten kontrargument na myśli następującej: Niezależnie od istniejących międzynarodowych reguł niektóre dawniej niedorozwinięte kraje (jak Korea, Chiny, Tajwan, Hongkong) potrafią w przeciwieństwie do innych (jak Angola, Nigeria, Zimbabwe, Kongo) przezwyciężać biedę, co przemawia właśnie za przyczynami czysto lokalnymi.
Na ten argument chciałbym odpowiedzieć: Narodowe i regionalne czynniki są bez wątpienia bardzo ważne, ale czynniki globalne odgrywają jako wyjaśnienie niezanikania deficytów praw człowieka rolę nie mniejszą.
W tym kontekście trzy czynniki globalne mają znacznie szczególne: Po pierwsze, protekcjonizm. Krajom rozwijającym się przyrzekano w połowie lat dziewięćdziesiątych otwarcie rynków. Jednakże, do chwili obecnej otrzymały dostęp do nich o wiele mniejszy, niż obiecywano początkowo. Nadal istnieją cła, opłaty antydumpingowe i mnóstwo sztucznie subwencjonowanych towarów, podminowujących możliwości eksportowe krajów ubogich. Po drugie, istnieje tak zwane porozumienie TRIPS-u (Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights). Stwierdza ono, że wszyscy członkowie muszą wprowadzić bardzo kategoryczne prawo patentowe, które w szczególności ma zastosowanie do medykamentów. W krajach ubogich obowiązuje ono od 1 stycznia 2005, kraje najbiedniejsze obejmie 1 stycznia 2016. Na jego mocy tanie, generyczne wersje patentowanych leków są wycofywane z obiegu. W konsekwencji tych działań bardzo wiele osób nie stać na kupno takich nowych medykamentów, jak preparaty drugiej linii przeciw AIDS, przez co chorują albo i umierają na choroby, które względnie tanio można by unieszkodliwiać, leczyć lub przynajmniej łagodzić. Trzeci punkt to wspieranie uzurpatorskich rządów przez to, że się je uznaje za prawowite. Zgadzamy się tym samym na to, że rządy te zaciągają u nas kredyty, za których spłacanie czynimy odpowiedzialnym cały kraj: swobodnie dysponują surowcami owego kraju (należącymi właściwie do jego ludności) i wypłacają sobie wynagrodzenia z ich sprzedaży. Wolno im także zawierać z nami umowy, obowiązujące całą ich ludność, jak też importować od nas broń, dzięki której utrzymują się przemocą przy władzy. Znowu mamy tu do czynienia z regułą globalną, która przy pomocy tych czterech przywilejów produkuje polityczny ucisk. Reguła ta jest dobra dla krajów przemysłowych, którym wolno importować surowce z krajów rozwijających się, niezależnie od tego, kto w nich rządzi. Jest ona dobra także dla dyktatorów w krajach rozwijających się, ponieważ zapewnia stały dopływ pieniądza na czas ich panowania. Dla ludności tych krajów jest to jednak reguła katastrofalna. Pobudza do obalania prawowitych rządów i dostarcza dyktatorom finansowych i militarnych środków, dzięki którym zdobytą władzę zachowują.
Czy mieszkańcy wielu państw afrykańskich są rzeczywiście same sobie winni, że panują nad nimi brutalni despoci? Czy nie jest raczej tak, że my jesteśmy tymi, którzy przez zgodę na te cztery przywileje pobudzają ich ciemiężycieli do prób przewrotu i wspierają ich potem pieniędzmi i bronią?
Cynizm statystycznej kosmetyki
Często mówi sie o tym, że globalizacja sprzyja biednym. Przy pomocy Milenijnych Celów Rozwoju zamierzano do roku 2015 zmniejszyć biedę o połowę. Jeśli jednak jeszcze w roku 1996 podczas szczytu w Rzymie poświęconemu wyżywieniu świata mówiono o zredukowaniu liczby biednych o połowę, to dzisiaj Narody Zjednoczone mówią tylko o zmniejszeniu o połowę udziału biednych w składzie ludności krajów rozwijających się. Oprócz tego, Narody Zjednoczone cofnęły początek usuwania biedy na rok 1990.
Ponieważ ludność krajów rozwijających się w ciągu tego okresu 25 lat (1990-2015) rośnie o 45%, ta reinterpretacja danych liczbowych przynosi w usuwaniu biedy całkiem znaczną ulgę. Przy obliczaniu udziału biednych wystarczy bowiem ich liczbę zredukować o 27,5%, aby uzyskać zamierzony wynik zmniejszenia o połowę. A dodać trzeba, że Bank Światowy umieszcza granicę biedy tak nisko, że sprawa jej usuwania przedstawia się pozytywnie. Jeśli mianowicie granicę biedy, jak ją ustanawia Bank Światowy stanowi 1,25 dolara na dzień (wedle siły nabywczej z 2005), liczba biednych w latach 1990-2005 spadła już przez to o 23%.
Gdyby Bank Światowy przyjął granicę rozsądniejszą - na wysokości 2 dolarów, wtedy w tym samym okresie zmalenie biedy odpowiadałoby tylko 5,7%. Osiąganie Pierwszego Celu Milenijnego zależy więc w sposób decydujący od tego, czy granica biedy przebiega możliwie nisko.
A przecież dla stanowiącego o respektowaniu praw człowieka zaspokojenia potrzeb podstawowych trzeba więcej niż równoważnika siły nabywczej 1,25 dolara dziennie. Taka wyższa granica biedy odpowiada zresztą obecnemu poziomowi gospodarki światowej: Obecnie 2,6 miliarda ludzi żyje z sum mniejszych niż 2 dolary na dzień, a tworzą oni około 40% ludności świata. Mimo to ich udział w dochodzie światowym wynosi nie więcej niż 0,9%.
Oto niewiarygodna dysproporcja między ludzkim a ekonomicznym wymiarem światowej biedy. Chociaż niewyobrażalnie wiele ludzi cierpi nędzę i z jej powodu umiera, brak im w sumie niewiele więcej pieniędzy, niż bogate kraje wydają na subwencje agrarne lub na sanację Iraku czy systemu bankowego.
Po pierwsze: Czym są podmioty sprawiedliwości - co może być sprawiedliwe albo niesprawiedliwe? Mamy tutaj różnych kandydatów: światowe sytuacje, osoby działające, same działania, reguły społeczne i zorganizowane systemy socjalne, zwłaszcza państwo, dające się oceniać moralnie pod względem zarówno wewnętrznej organizacji, jak i działań międzynarodowych. Niesprawiedliwość sytuacji światowych byłaby tematem bezpłodnym, ponieważ jest zwykle sprawą otwartą, kto za usuwanie takiej niesprawiedliwości ponosi odpowiedzialność. Moja praca koncentruje się na sprawiedliwości reguł socjalnych, w odniesieniu do których takie pytania o odpowiedzialność stają się wyraźniejsze.
Po drugie: Kim są osoby dotknięte niesprawiedliwością? Kto doświadcza sprawiedliwości albo niesprawiedliwości? Chodzi tu przede wszystkim o jednostki, którzy odczuwają ich skutki na własnym skórze.
Po trzecie: W odniesieniu do jakich dóbr albo obciążeń doświadcza się sprawiedliwości albo niesprawiedliwości? Tutaj ważne są dobra ekonomiczne – żywność i woda – których ludzie potrzebują do zaspokajania potrzeb podstawowych.
Po czwarte: Kto jest odpowiedzialny za to, że pewne dobra i obciążenia rozłożone są niesprawiedliwie? Tutaj trzeba zapytać, czy globalne reguły, stworzone przez Światową Organizację Handlu i inne organizacje są sprawiedliwe, a w szczególności, czy pozostają w zgodzie z prawami człowieka.
Prawa człowieka są najszerzej w świecie uznanym katalogiem potrzeb podstawowych, których zaspokojenie musi być zapewnione każdej jednostce. Już w roku 1948 w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, powiedziano jasno, że w prawach tych mieszczą się także moralne uprawnienia do reguł społecznych: "Każdy człowiek ma prawo do takiego porządku społecznego i międzynarodowego, w którym prawa i wolności zawarte w niniejszej Deklaracji mogą być w pełni realizowane”. Ów artykuł 28 mówi o sposobie interpretacji wszystkich praw człowieka rzecz istotną - wspominając uprawnienia odniesione nie tylko do działających osób, lecz także właśnie do owych reguł. Do reguł organizujących narodowe i międzynarodowe systemy społeczne: to, że naszą powinnością jest kształtowanie międzynarodowego porządku w sposób zgodny z prawami człowieka.
Deficyty praw człowieka
Najdalsze od realizacji jest obecnie ludzkie prawo do minimum standardu życiowego. Do standardu tego należą: podstawowa profilaktyka zdrowotna, żywność, odzież, mieszkanie i opieka lekarska (artykuł 25). Jeśli Powszechną Deklarację Praw Człowieka uczynimy fundamentem minimalnej teorii sprawiedliwości, musimy stwierdzić, że nasz porządek międzynarodowy czyni wrażenie bardzo niesprawiedliwego i ze względu na prawa człowieka powinien zostać zreformowany.
Na świecie żyje obecnie około 6,7 miliarda ludzi. Prawie miliard spośród nich cierpi niedożywienie. Od 1 stycznia 2006 ceny żywności w wielu krajach rozwijających się uległy podwojeniu, przez co niedożywienie zwiększyło się znacznie. Ceny żywności podniosła między innymi produkcja biologicznych paliw napędowych. Znaczne deprywacje zaznaczają sie także w stosunku do innych potrzeb podstawowych: w niedostatecznym dostępie do wody pitnej, w mankamentach podstawowej opieki lekarskiej, w bezdomności, w braku energii elektrycznej, w analfabetyzmie i w pracy zarobkowej dzieci. Co roku umiera około 57 milionów ludzi, z czego co najmniej 30% - mniej więcej 18 milionów – to śmierć z powodu biedy. Od końca Zimnej Wojny zmarło więcej niż 300 milionów ludzi przez biedę. Zatem więcej niż cała liczba tych, którzy - 200 milionów - stracili życie z powodu przemocy stosowanej przez rządy w całym dwudziestym stuleciu.
W bogatych krajach te wywoływane przez biedę niedostatki praw człowieka rozpatrywane są często tylko pod hasłem pomocy rozwojowej: czy świadczymy jej dosyć? Ja podkreślam z naciskiem inne podejście: Za problem biedy jesteśmy współodpowiedzialni czynnie, ponieważ współdziałamy w podtrzymywaniu niesprawiedliwych instytucji, które istnienie ogromnej biedy utrwalają. Bogate kraje nie tylko świadczą za mało pomocy, lecz i wnoszą zbyt wielki wkład do dalszego istnienia światowej biedy.
Instytucjonalny porządek można nazwać naruszającym prawa człowieka, kiedy zostają spełnione cztery następujące warunki: Po pierwsze, musi istnieć - oczywiście - jakiś deficyt praw człowieka. Po drugie, deficyt ten musi być możliwy do usunięcia przez alternatywny wzorzec tegoż instytucjonalnego porządku. Po trzecie, korelacja między zachowaniem istniejącego porządku a dalszym istnieniem deficytów praw człowieka musi być przewidywalna. I, po czwarte, musi być także przewidywalne to, że ten alternatywny wzorzec instytucjonalnego porządku prowadziłby do istotnego zmniejszenia deficytu praw człowieka. Jeśli dany instytucjonalny porządek jest naruszającym prawa człowieka w opisany sposób, to odpowiedzialność za to spada na tych, którzy współdziałają nad tworzeniem i realizacją tegoż instytucjonalnego porządku. Spada ona na nasze i inne silne rządy, które uzgadniają światowy system handlu i podobne międzynarodowe regulacje, ponosząc z tego powodu odpowiedzialność za ich konsekwencje.
Oznacza to zatem, że zgony i deprywacje powodowane biedą wynikają dzisiaj po większej części z niesprawiedliwych struktur instytucjonalnych, za które my - obywatele zamożnych państw - jesteśmy współodpowiedzialni. Przyczyniamy się bowiem do narzucania biednym ludziom naszego świata międzynarodowego porządku, w którym ludzkie prawa wielu nie są realizowane.
Teza o odpowiedzialności lokalnej
W odpowiedzi na tę tezę słyszymy bardzo znany i popularny kontrargument: Zgodnie z nim deficyty praw człowieka należy wiązać nie z regułami międzynarodowymi, lecz wyłącznie z lokalnymi okolicznościami, takimi jak: położenie geograficzne, klimat lub złe struktury władzy w wielu krajach rozwijających się. Opiera się ten kontrargument na myśli następującej: Niezależnie od istniejących międzynarodowych reguł niektóre dawniej niedorozwinięte kraje (jak Korea, Chiny, Tajwan, Hongkong) potrafią w przeciwieństwie do innych (jak Angola, Nigeria, Zimbabwe, Kongo) przezwyciężać biedę, co przemawia właśnie za przyczynami czysto lokalnymi.
Na ten argument chciałbym odpowiedzieć: Narodowe i regionalne czynniki są bez wątpienia bardzo ważne, ale czynniki globalne odgrywają jako wyjaśnienie niezanikania deficytów praw człowieka rolę nie mniejszą.
W tym kontekście trzy czynniki globalne mają znacznie szczególne: Po pierwsze, protekcjonizm. Krajom rozwijającym się przyrzekano w połowie lat dziewięćdziesiątych otwarcie rynków. Jednakże, do chwili obecnej otrzymały dostęp do nich o wiele mniejszy, niż obiecywano początkowo. Nadal istnieją cła, opłaty antydumpingowe i mnóstwo sztucznie subwencjonowanych towarów, podminowujących możliwości eksportowe krajów ubogich. Po drugie, istnieje tak zwane porozumienie TRIPS-u (Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights). Stwierdza ono, że wszyscy członkowie muszą wprowadzić bardzo kategoryczne prawo patentowe, które w szczególności ma zastosowanie do medykamentów. W krajach ubogich obowiązuje ono od 1 stycznia 2005, kraje najbiedniejsze obejmie 1 stycznia 2016. Na jego mocy tanie, generyczne wersje patentowanych leków są wycofywane z obiegu. W konsekwencji tych działań bardzo wiele osób nie stać na kupno takich nowych medykamentów, jak preparaty drugiej linii przeciw AIDS, przez co chorują albo i umierają na choroby, które względnie tanio można by unieszkodliwiać, leczyć lub przynajmniej łagodzić. Trzeci punkt to wspieranie uzurpatorskich rządów przez to, że się je uznaje za prawowite. Zgadzamy się tym samym na to, że rządy te zaciągają u nas kredyty, za których spłacanie czynimy odpowiedzialnym cały kraj: swobodnie dysponują surowcami owego kraju (należącymi właściwie do jego ludności) i wypłacają sobie wynagrodzenia z ich sprzedaży. Wolno im także zawierać z nami umowy, obowiązujące całą ich ludność, jak też importować od nas broń, dzięki której utrzymują się przemocą przy władzy. Znowu mamy tu do czynienia z regułą globalną, która przy pomocy tych czterech przywilejów produkuje polityczny ucisk. Reguła ta jest dobra dla krajów przemysłowych, którym wolno importować surowce z krajów rozwijających się, niezależnie od tego, kto w nich rządzi. Jest ona dobra także dla dyktatorów w krajach rozwijających się, ponieważ zapewnia stały dopływ pieniądza na czas ich panowania. Dla ludności tych krajów jest to jednak reguła katastrofalna. Pobudza do obalania prawowitych rządów i dostarcza dyktatorom finansowych i militarnych środków, dzięki którym zdobytą władzę zachowują.
Czy mieszkańcy wielu państw afrykańskich są rzeczywiście same sobie winni, że panują nad nimi brutalni despoci? Czy nie jest raczej tak, że my jesteśmy tymi, którzy przez zgodę na te cztery przywileje pobudzają ich ciemiężycieli do prób przewrotu i wspierają ich potem pieniędzmi i bronią?
Cynizm statystycznej kosmetyki
Często mówi sie o tym, że globalizacja sprzyja biednym. Przy pomocy Milenijnych Celów Rozwoju zamierzano do roku 2015 zmniejszyć biedę o połowę. Jeśli jednak jeszcze w roku 1996 podczas szczytu w Rzymie poświęconemu wyżywieniu świata mówiono o zredukowaniu liczby biednych o połowę, to dzisiaj Narody Zjednoczone mówią tylko o zmniejszeniu o połowę udziału biednych w składzie ludności krajów rozwijających się. Oprócz tego, Narody Zjednoczone cofnęły początek usuwania biedy na rok 1990.
Ponieważ ludność krajów rozwijających się w ciągu tego okresu 25 lat (1990-2015) rośnie o 45%, ta reinterpretacja danych liczbowych przynosi w usuwaniu biedy całkiem znaczną ulgę. Przy obliczaniu udziału biednych wystarczy bowiem ich liczbę zredukować o 27,5%, aby uzyskać zamierzony wynik zmniejszenia o połowę. A dodać trzeba, że Bank Światowy umieszcza granicę biedy tak nisko, że sprawa jej usuwania przedstawia się pozytywnie. Jeśli mianowicie granicę biedy, jak ją ustanawia Bank Światowy stanowi 1,25 dolara na dzień (wedle siły nabywczej z 2005), liczba biednych w latach 1990-2005 spadła już przez to o 23%.
Gdyby Bank Światowy przyjął granicę rozsądniejszą - na wysokości 2 dolarów, wtedy w tym samym okresie zmalenie biedy odpowiadałoby tylko 5,7%. Osiąganie Pierwszego Celu Milenijnego zależy więc w sposób decydujący od tego, czy granica biedy przebiega możliwie nisko.
A przecież dla stanowiącego o respektowaniu praw człowieka zaspokojenia potrzeb podstawowych trzeba więcej niż równoważnika siły nabywczej 1,25 dolara dziennie. Taka wyższa granica biedy odpowiada zresztą obecnemu poziomowi gospodarki światowej: Obecnie 2,6 miliarda ludzi żyje z sum mniejszych niż 2 dolary na dzień, a tworzą oni około 40% ludności świata. Mimo to ich udział w dochodzie światowym wynosi nie więcej niż 0,9%.
Oto niewiarygodna dysproporcja między ludzkim a ekonomicznym wymiarem światowej biedy. Chociaż niewyobrażalnie wiele ludzi cierpi nędzę i z jej powodu umiera, brak im w sumie niewiele więcej pieniędzy, niż bogate kraje wydają na subwencje agrarne lub na sanację Iraku czy systemu bankowego.
Dlaczego w świecie, którego przeciętny dochód - choć już niemały - nadal wzrasta, jest nadal tak strasznie dużo skrajnej biedy? Odpowiadając, trzeba wskazywać na czynniki zarówno narodowe, jak i globalne. Jak wyżej pokazano, globalne struktury instytucjonalne wywierają wielki wpływ na wiele ważnych czynników narodowych. Bezpośrednio, jak w wypadku protekcjonizmu i zawyżanych cen lekarstw, albo pośrednio, jak w wypadku przywilejów dla nieprawowitych władców w krajach rozwijających się.
Odpowiedzialność za tworzenie i realizację tego globalnego porządku instytucjonalnego ponoszą kraje przemysłowe - a przez to także ich obywatele, ponieważ odpowiadają za politykę rządu.
Tłum. Jerzy Drewnowski
Źródło: http://www.schattenblick.de/infopool/geist/philo/gpeth022.html , por. Neue Gesellschaft/Frankfurter Hefte Nr. 1+2/, S. 13-17
Herausgegeben für die Friedrich-Ebert-Stiftung von Anke Fuchs,
Siegmar Gabriel, Klaus Harpprecht, Jürgen Kocka und Thomas Meyer
Redaktion: c/o Friedrich-Ebert-Stiftung Berlin
Hiroshimastraße 17, 10785 Berlin
Thomas Pogge (* 1953) jest profesorem filozofii politycznej i etyki na Uniwersytecie Yale. Publikował prace o Kancie i Rawlsie, w nowszym czasie zajął się głównie zagadnieniami sprawiedliwości, zwłaszcza sprawiedliwości w służbie zdrowia i sprawiedliwości w aspekcie globalnym. Jest m.in. autorem książki „World Poverty and Human Rights”.